piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 24 ''Hej mała''

... obiad ! - wołała ciocia z dołu. Co już obiad ? Zerwałam się z łóżka by zobaczyć która jest godzina. 12:30 ! Jak ja długo spałam ! Szybko porwałam jakieś pierwsze lepsze ubrania z szafki i pobiegłam do łazienki. Szybki prysznic, włosy w koka, zęby wyszczotkowane, okej gotowa. Powoli zeszłam na dół przywitałam się z gośćmi:
- Dzień dobry.
- Ooo, wstała śpiąca królewna - zażartował kuzyn. Poczochrałam go po włosach i poszłam pomóc cioci w znoszeniu talerzy i dań.
- Hej. Przepraszam, że tak długo spałam. Wykończył mnie wczorajszy dzień - krótko się odezwałam.
- Nie szkodzi, rozumiem. Z Kim rozmawiałaś w nocy ? To był Harry ? - zapytała przyjmując już normalny wyraz twarzy. Wcześniej wyglądała jakby zaraz miała mnie połknąć w całości.
- Chciałabym, żeby to był on... Rozmawiałam z Louisem... Tym w paski - przybliżyłam, gdy zobaczyłam jej pytającą minę.
- Dziewczyno ! Najpierw jeden gwiazdor, teraz drugi. Ale masz szczęście. Ile ich tam jest ? Pięciu ? Może mnie zapoznasz z którymś ? - zaśmiała się. Mi jakoś nie było do śmiechu. Przestała się śmiać gdy zobaczyła moją minę.
- Nie, to nie tak ciociu. Po prostu pomyślałam, że może on mi jakoś pomoże z Harrym, w końcu są przyjaciółmi. A poza tym on ma dziewczynę ! - wymusiłam krótki uśmiech.
- Skarbie, uważaj. Proszę cię, nie chce żebyś cierpiała, jeszcze jesteś taka młodziutka, nie popełnij tego błędu co ja. - Podeszła do mnie i mocno przytuliła.
- Dziękuję za wszystko, że nie zostawiłaś mnie jak mama. Chodźmy bo zaraz nam z głodu tam umrą. - Zabrałyśmy tacki i poszłyśmy do salonu. Mówiłam już to pewnie dużo razy, ale na prawdę gdyby jej nie było chyba wylądowałabym w psychiatryku na oddziale zamkniętym. Rozłożyłyśmy wszystko i chwilę potem wszyscy spożywaliśmy posiłek. Ciocia z wujkiem (nie, nie jej mężem) non stop o czymś dyskutowali, od czasu do czasu wtrącał się tez Sebek to ich konwersacji. Ja jakoś nie miałam ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Podśmiewywałam się sztucznie od czasu do czasu, żeby nie psuć reszcie humorów moją chwilową odrazą do życia. Wszystko okej, gdyby nie to że po jakimś czasie jednak wujcio zauważył, że coś jest nie tak:
- Korek, a czemu tak siedzisz cichutko ? Nic się nie odzywasz. Jak tam ten cały Herry ? - Tego pytania właśnie bałam się najbardziej. Popatrzyłam błagająco na ciocie. RATUJ ! Jednak nie mówiła nic. Zapewne bała się cokolwiek powiedzieć. Trudno, musze sobie jakoś poradzić
- Po prostu miałam wczoraj ciężki dzień. Oczywiście nie z powodu waszego przyjazdu (śmiech) Nie wyspałam się. Harry. Taak, no w sumie nic ciekawego. Imprezuje teraz gdzieś pewnie lub ma jakiś wywiad. Nie wiem. To taka krótka bajeczka. Było minęło. A ciocia, dla czego nie przyjechała z wami ? - nawciskałam kitu i próbowałam jakoś zmienić temat.
- Korek, właśnie przed momentem tata to wyjaśniał - zaśmiał się Sebek, a ja trochę się speszyłam i doszło do mnie, że przecież ich w ogóle nie słuchałam.
- Eh te gwiazdy. Chyba się nie przejmujesz ? - rzucił z rozbawieniem wujek.
- Nie no co ty wujku - kłamiąc zażartowałam machając przy tym ręką. Oczywiście że się przejmowałam. I to tak strasznie, ale przecież nie powiem im tego. Nie chcę żeby wiedzieli. Ciocia tym razem zareagowała na moje sygnały z prośbą o zmianę tematu. O czymś znowu zaczęli rozmawiać, a ja pogrążyłam się w swoich myślach. Ciekawe co zdziałał Lou. Czy już z nim rozmawiał. Z transu wyrwał mnie mój dzwoniący telefon. Szybko wstałam i wybiegłam na taras. To Louis.
- Hej mała. Gadałem z nim właśnie. Wybacz, ale długa droga przed nami, ale damy rade. Nie pozwolę żebyście prze taką durnotę stracili siebie nawzajem - zaczął nie przerywając. Usiadłam na zimnych schodach. Dobrze że były zimne, trochę ochłodziły moje rozpalone od stresu ciało.
- Lou ale co się stało. Co powiedział ? I chyba nie powiedziałeś mu, że do Ciebie dzwoniłam - zapytałam roztrzęsiona. Wygląda na to, że Harry dalej jest na mnie zły i raczej jeszcze długo będzie.
- Spokojnie. Znaczy nooo... tak wyszło, że domyślił się o co chodzi, a potem to ja już nie mogłem go okłamać i ... i przepraszam ! - mówił wolno słowo po słowie sylabując co drugie. Co takiego ? Eh, no trudno. Teraz mam pewność, że jednak są sobie bardzo bliscy sobie.
- Louis ja cię zatłukę. Ale już trudno. Po prostu pomóż ! Ja już nie wiem co mam robić. - czułam, że zaraz nie wytrzymam i się rozpłaczę.
- Będzie dobrze. Porozmawiam z nim jeszcze. Zrobię co w mojej mocy. Jestem jego przyjacielem, ale nie dam radę zmienić... - i przerwał mu jakiś głos.
- Tomo, co robisz ? O heej Elkaa ! Louis pomóż mi się ubrać ! - To nie był jakiś tam głos. To był głos Harrego. Nie odzywałam się.
- To pa Elka. Zadzwonię jak coś załatwię. - zrozumiałam, że tym razem nie chciał mnie wydać.
- Dziękuję jeszcze raz. Pa - odpowiedziałam. Zanim się rozłączył dopowiedział jeszcze po cichu:
- Trzymaj się mała. - Z początku przeszkadzało mi to, ze mówi do mnie mała, ale teraz już jakoś nie mam nic przeciwko temu. Schowałam telefon do kieszeni i udałam się z powrotem do domu.
- No nareszcie skończyłaś. Choć idziemy na miasto. - podał mi kurtkę kuzyn. Nie miałam ochoty ale musiałam. Przecież nie zepsuje im wyjazdu. Zabrałam ją od niego, ubrałam bytu i wyszliśmy wszyscy w czwórkę. Zwiedziliśmy chyba dosłownie każdy zakątek rynku. Nie powiem nawet było całkiem fajnie. Do domu wróciliśmy koło 20. W sumie to tak zleciały mi kolejna dwa dni. Tyle, że nie dzwonił żaden z chłopaków.
Został tylko jeden dzień do wyjazdy Niemców. Trochę było mi szkoda, że już wracają do siebie. Dzięki Sebkowi udawało mi się chociaż na chwile nie myśleć o Hazzie. Postanowiliśmy, że w ostatni dzień ich pobytu u nas nie wyjdziemy ani na chwilę z domu. Cały czas będziemy grać na PS, oboje to uwielbialiśmy i temu tak świetnie nam się razem grało. Plany nawet nam wychodziły. Graliśmy już cztery godziny z przerwami na jedzenie. Dużo się śmialiśmy. Po sześciu godzinach wujek oznajmił, że muszą już jechać, ponieważ podobno nie ma jeszcze wielkich korków przed granicą. Pożegnaliśmy się, ale potem i tak wyszło, że staliśmy jeszcze z pół godziny przy ich samochodzie.
- To jak widzimy się za kilka tygodni co nie ? - zagadywał kuzyn. Zapomniałam na śmierć. Przecież ja miałam do nich jechać i... spotkać się z Harrym. Co ja mam mu teraz powiedzieć ?!
- Właśnie nie wiem. Wiesz rodzice. Trochę się pokomplikowało i chyba będę czekać na nich tutaj - skłamałam. Oszukałam siebie i Sebka. Strasznie było mi głupio.
- Coo ?! Jak to ? Przyjedź ! Z kim ja będę całymi dniami grać na PSie ? - zrobił minę smutnego pieska. Nie odpowiedziałam. Poczochrałam go, a ten zaraz zaczął się śmiać i wsiadł do samochodu. Wyściskałam się jeszcze z wujkiem, który potem wsiadł do swojego srebrnego audi. Odpalił silnik i odjechali machając na pożegnanie. Tak strasznie szybko zleciały te kilka dni. Patrzyłam jeszcze chwilę na ulicę. Nie wiem co mnie w niej tak zaciekawiło. Może po prostu pustka ?
- Kornelia choć, musimy porozmawiać - objęła mnie ciocia i poprowadziła do ogrodu. Kolejna poważna rozmowa. Doskonale wiedziałam o co chodzi. Mam już dość. Usiadłyśmy na huśtawce.
- Posłuchaj. Dostałam ofertę pracy. Teraz to ja się tobą opiekuję i jestem za ciebie odpowiedzialna. Pomogę zarobić pieniądze na dom, a ty przy okazji odpoczniesz - mówiła trzymając mnie za ręce i lekko się uśmiechając. Nie wiedziałam o co chodzi. Co ? Ona też wyjedzie ? Jedyna myśl która nasunęła mi się w tym momencie na myśl.
- Możesz sprecyzować ? O co chodzi ? - zapytałam zniecierpliwiona.
- Wyjeżdżamy do ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz