poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 12 ''...byłam grzeczna ?''

Zjadłam pierwsza i z szerokim uśmiechem wpatrywałam się w siedzącego naprzeciwko chłopaka, który kończył swoje danie, prawdopodobnie były to krewetki w jakimś sosie, sałatka z jakimś serem topionym i czymś czego nazwy nie znam. Skończył. Odłożyliśmy talerze na bok i szklanki po coli. Chwila ciszy. Postanowiłam ją przerwać
- Nom to co byłam grzeczna ? - zapytałam pewne siebie. Podrapał się po brodzie, popatrzył w sufit i zrobił zamyśloną minę. Po chwili udawanego namysłu stwierdził:
- Nie, nie pozwoliłaś mi się zachowywać jak dżentelmen. Ale i tak biorę cię do tego parku. - Zerwaliśmy się na równe nogi. Poszedł płacić, a ja udałam się ku wyjściu. Zaczepiła mnie jakaś dziewczyna. Mówiła po niemiecku, tłumacz w słuchawkach cały czas powtarzał 'nie znam takiego słowa,nie znam takiego słowa'. Mogłam tylko wywnioskować że komplementów od niej to ja na pewno nie słyszę. Kręciłam przerażona głową. Zaczęłam się śmiać gdy Harry stanął za tą dziewczyną i zrobił dziwną. Ona się odwróciła i dosłownie rzuciła mu się na szyje. Wyciągnęła telefon i zaczęła nagrywać. Nie będę przecież zazdrosna, bo o co ? Śmiałam się z jego przerażonej miny i bezsilności. Mówiła coś non stop, ale ani ja ani on nie rozumieliśmy nic. Wyciągnął z kieszeni czarny pisak, ona automatycznie wystawiła mu swoją rękę. Na jego twarzy zawidniało zdziwienie, a nawet można by powiedzieć że złość. Machnął ręką i podpisał się niestarannie na ręce fanki. Ona zaczęła piszczeć jak opętana. Odsunął się od niej, objął mnie w pasie i prowadził ku drzwiom. Szarpała go za koszulę ale jego to jakoś zbytnio nie ruszało więc dziewczyna odpuściła i wróciła do środka. Patrzyłam na niego pytającym wzrokiem.
- Nie lubię takich fanek. To znaczy kocham je wszystkie, ale niektóre, na przykład ta, mocno przesadzają. Podpisać się ? Na ręce ? Nie, to jest dziwne - odezwał się zgadując o co chciałam zapytać. Samochód już na nas czekał. Stanęliśmy przed nim. Nikt z nas jakoś nie szarpał się do tego żeby otworzyć drzwi.
- Teraz możesz mi drzwi otworzyć - zaśmiałam się i udałam damę pierwszego stopnia. Hazza pokazał bialutkie zęby i otworzył drzwi. Weszłam pierwsza, potem on. Już miał coś do mnie mówić, ale zadzwonił mu telefon. Prawdopodobnie dzwonił Niall. Jego akcent jest jego cechą charakterystyczną. Długo nie czekałam na potwierdzenie.
- Dzwonił Niall i powiedział że za dwie godziny gramy mini koncert - oznajmił z rozczarowaniem i nachylił się ku kierowcy powiedzieć o zmianie planów. Zdziwiłam się, bo nie wymienił mojego adresu. Stwierdziłam, że zapytam co jest grane:
- Odwieziecie mnie do domu czy mam wracać pieszo ? - na to drugie na pewno by nie pozwolił, a z resztą nawet bym się nie zgodziła. Przecież bym się zgubiła.
- Jak do domu. Obiecałem, że się tobą zajmę i dotrzymam słowa. A nawet jakbym nie obiecywał to bym cię nie odwiózł. Każda chwila z tobą to jak złoto, a poza tym chłopaki cię też polubili - zaśmiał się i runął na siedzenie. Po raz pierwszy rozmowa się nam nie kleiła. Postanowiłam że zaproponuje granie w grę Liama. Nie było sprzeciwu. Włączył ją i graliśmy. Śmialiśmy się z każdego wykonanego ruchu. Niecałe półtorej godziny szybko minęło. Dojechaliśmy pod duży hotel gdzie nocował zespół i miał się odbyć koncert jak się okazało na rzecz dzieci z sierocińca. Ochroniarze prowadzili nas do tylnego wejścia, a potem do pokoju w którym wszyscy na nas czekali. Gdy do niego weszliśmy Lou i Liam rzucili się na mnie jak lwy na antylopę. Byli strasznie weseli. Długo nie musiałam się zastanawiać z jakiego powodu:
- Zayn im ziółek do herbaty podrzucił. Nie przejmuj się zaraz im przejdzie - usprawiedliwił przyjaciół Niall. Obydwaj próbowali się złościć ale im nie wychodziło i śmiali się jak opętani, a my z nich.
- I oni mają zaraz wyjść na scenę i śpiewać - zapytałam i popatrzyłam na Harrego żeby im przetłumaczył. Zayn kład się ze śmiechu z przyjaciół i wyjąkał:
- Jeszcze ich dziesięć minut będzie trzymało - i śmiech. Są jeszcze bardziej zakręceni niż jak do tej pory słyszałam. Siadłam gdzieś na boku z Harrym i przyglądałam się całemu temu cyrkowi. Jak chłopakom już przeszło to był jeszcze większy polew. Darli się na Zayna, rzucali w niego poduszkami i co im tylko w ręce wpadło. To było jeszcze śmieszniejsze. Po chwili przyszedł menadżer i zabrał nas na mini scenę w holu, to znaczy chłopaków ja stałam za zasłonami. Ich piosenki, głosy wprawiały mnie w trans. Wyłącza mi się myślenie. Słysze tylko ich życiowe teksty. Kilka piosenek zaśpiewali. Chwile jeszcze rozmawiali z dziećmi , tłumacz (kobieta tym razem a nie słuchawki) pomijał niektóre słowa bo nie nadarzał tłumaczyć im z angielskiego na niemiecki. Pożegnali się, zbiegli z podestu i ruszyli w moją stronę. Kilka słów zamieniłam z gwiazdami i zadzwonił mi telefon. Dzwonił tata, pytał gdzie jestem i kazał mi szybko wracać do domu. Harry oczywiście że mnie odwiezie, to okej. Pożegnałam się i pojechaliśmy. Śpiewaliśmy, a może lepiej mówiąc wyliśmy ich piosenki. Dużo śmiechu. Ale musieliśmy się tamować bo loczek tym razem prowadził. Dojechaliśmy. Podziękowałam i już miałam wysiadać gdy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz