piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 24 ''Hej mała''

... obiad ! - wołała ciocia z dołu. Co już obiad ? Zerwałam się z łóżka by zobaczyć która jest godzina. 12:30 ! Jak ja długo spałam ! Szybko porwałam jakieś pierwsze lepsze ubrania z szafki i pobiegłam do łazienki. Szybki prysznic, włosy w koka, zęby wyszczotkowane, okej gotowa. Powoli zeszłam na dół przywitałam się z gośćmi:
- Dzień dobry.
- Ooo, wstała śpiąca królewna - zażartował kuzyn. Poczochrałam go po włosach i poszłam pomóc cioci w znoszeniu talerzy i dań.
- Hej. Przepraszam, że tak długo spałam. Wykończył mnie wczorajszy dzień - krótko się odezwałam.
- Nie szkodzi, rozumiem. Z Kim rozmawiałaś w nocy ? To był Harry ? - zapytała przyjmując już normalny wyraz twarzy. Wcześniej wyglądała jakby zaraz miała mnie połknąć w całości.
- Chciałabym, żeby to był on... Rozmawiałam z Louisem... Tym w paski - przybliżyłam, gdy zobaczyłam jej pytającą minę.
- Dziewczyno ! Najpierw jeden gwiazdor, teraz drugi. Ale masz szczęście. Ile ich tam jest ? Pięciu ? Może mnie zapoznasz z którymś ? - zaśmiała się. Mi jakoś nie było do śmiechu. Przestała się śmiać gdy zobaczyła moją minę.
- Nie, to nie tak ciociu. Po prostu pomyślałam, że może on mi jakoś pomoże z Harrym, w końcu są przyjaciółmi. A poza tym on ma dziewczynę ! - wymusiłam krótki uśmiech.
- Skarbie, uważaj. Proszę cię, nie chce żebyś cierpiała, jeszcze jesteś taka młodziutka, nie popełnij tego błędu co ja. - Podeszła do mnie i mocno przytuliła.
- Dziękuję za wszystko, że nie zostawiłaś mnie jak mama. Chodźmy bo zaraz nam z głodu tam umrą. - Zabrałyśmy tacki i poszłyśmy do salonu. Mówiłam już to pewnie dużo razy, ale na prawdę gdyby jej nie było chyba wylądowałabym w psychiatryku na oddziale zamkniętym. Rozłożyłyśmy wszystko i chwilę potem wszyscy spożywaliśmy posiłek. Ciocia z wujkiem (nie, nie jej mężem) non stop o czymś dyskutowali, od czasu do czasu wtrącał się tez Sebek to ich konwersacji. Ja jakoś nie miałam ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Podśmiewywałam się sztucznie od czasu do czasu, żeby nie psuć reszcie humorów moją chwilową odrazą do życia. Wszystko okej, gdyby nie to że po jakimś czasie jednak wujcio zauważył, że coś jest nie tak:
- Korek, a czemu tak siedzisz cichutko ? Nic się nie odzywasz. Jak tam ten cały Herry ? - Tego pytania właśnie bałam się najbardziej. Popatrzyłam błagająco na ciocie. RATUJ ! Jednak nie mówiła nic. Zapewne bała się cokolwiek powiedzieć. Trudno, musze sobie jakoś poradzić
- Po prostu miałam wczoraj ciężki dzień. Oczywiście nie z powodu waszego przyjazdu (śmiech) Nie wyspałam się. Harry. Taak, no w sumie nic ciekawego. Imprezuje teraz gdzieś pewnie lub ma jakiś wywiad. Nie wiem. To taka krótka bajeczka. Było minęło. A ciocia, dla czego nie przyjechała z wami ? - nawciskałam kitu i próbowałam jakoś zmienić temat.
- Korek, właśnie przed momentem tata to wyjaśniał - zaśmiał się Sebek, a ja trochę się speszyłam i doszło do mnie, że przecież ich w ogóle nie słuchałam.
- Eh te gwiazdy. Chyba się nie przejmujesz ? - rzucił z rozbawieniem wujek.
- Nie no co ty wujku - kłamiąc zażartowałam machając przy tym ręką. Oczywiście że się przejmowałam. I to tak strasznie, ale przecież nie powiem im tego. Nie chcę żeby wiedzieli. Ciocia tym razem zareagowała na moje sygnały z prośbą o zmianę tematu. O czymś znowu zaczęli rozmawiać, a ja pogrążyłam się w swoich myślach. Ciekawe co zdziałał Lou. Czy już z nim rozmawiał. Z transu wyrwał mnie mój dzwoniący telefon. Szybko wstałam i wybiegłam na taras. To Louis.
- Hej mała. Gadałem z nim właśnie. Wybacz, ale długa droga przed nami, ale damy rade. Nie pozwolę żebyście prze taką durnotę stracili siebie nawzajem - zaczął nie przerywając. Usiadłam na zimnych schodach. Dobrze że były zimne, trochę ochłodziły moje rozpalone od stresu ciało.
- Lou ale co się stało. Co powiedział ? I chyba nie powiedziałeś mu, że do Ciebie dzwoniłam - zapytałam roztrzęsiona. Wygląda na to, że Harry dalej jest na mnie zły i raczej jeszcze długo będzie.
- Spokojnie. Znaczy nooo... tak wyszło, że domyślił się o co chodzi, a potem to ja już nie mogłem go okłamać i ... i przepraszam ! - mówił wolno słowo po słowie sylabując co drugie. Co takiego ? Eh, no trudno. Teraz mam pewność, że jednak są sobie bardzo bliscy sobie.
- Louis ja cię zatłukę. Ale już trudno. Po prostu pomóż ! Ja już nie wiem co mam robić. - czułam, że zaraz nie wytrzymam i się rozpłaczę.
- Będzie dobrze. Porozmawiam z nim jeszcze. Zrobię co w mojej mocy. Jestem jego przyjacielem, ale nie dam radę zmienić... - i przerwał mu jakiś głos.
- Tomo, co robisz ? O heej Elkaa ! Louis pomóż mi się ubrać ! - To nie był jakiś tam głos. To był głos Harrego. Nie odzywałam się.
- To pa Elka. Zadzwonię jak coś załatwię. - zrozumiałam, że tym razem nie chciał mnie wydać.
- Dziękuję jeszcze raz. Pa - odpowiedziałam. Zanim się rozłączył dopowiedział jeszcze po cichu:
- Trzymaj się mała. - Z początku przeszkadzało mi to, ze mówi do mnie mała, ale teraz już jakoś nie mam nic przeciwko temu. Schowałam telefon do kieszeni i udałam się z powrotem do domu.
- No nareszcie skończyłaś. Choć idziemy na miasto. - podał mi kurtkę kuzyn. Nie miałam ochoty ale musiałam. Przecież nie zepsuje im wyjazdu. Zabrałam ją od niego, ubrałam bytu i wyszliśmy wszyscy w czwórkę. Zwiedziliśmy chyba dosłownie każdy zakątek rynku. Nie powiem nawet było całkiem fajnie. Do domu wróciliśmy koło 20. W sumie to tak zleciały mi kolejna dwa dni. Tyle, że nie dzwonił żaden z chłopaków.
Został tylko jeden dzień do wyjazdy Niemców. Trochę było mi szkoda, że już wracają do siebie. Dzięki Sebkowi udawało mi się chociaż na chwile nie myśleć o Hazzie. Postanowiliśmy, że w ostatni dzień ich pobytu u nas nie wyjdziemy ani na chwilę z domu. Cały czas będziemy grać na PS, oboje to uwielbialiśmy i temu tak świetnie nam się razem grało. Plany nawet nam wychodziły. Graliśmy już cztery godziny z przerwami na jedzenie. Dużo się śmialiśmy. Po sześciu godzinach wujek oznajmił, że muszą już jechać, ponieważ podobno nie ma jeszcze wielkich korków przed granicą. Pożegnaliśmy się, ale potem i tak wyszło, że staliśmy jeszcze z pół godziny przy ich samochodzie.
- To jak widzimy się za kilka tygodni co nie ? - zagadywał kuzyn. Zapomniałam na śmierć. Przecież ja miałam do nich jechać i... spotkać się z Harrym. Co ja mam mu teraz powiedzieć ?!
- Właśnie nie wiem. Wiesz rodzice. Trochę się pokomplikowało i chyba będę czekać na nich tutaj - skłamałam. Oszukałam siebie i Sebka. Strasznie było mi głupio.
- Coo ?! Jak to ? Przyjedź ! Z kim ja będę całymi dniami grać na PSie ? - zrobił minę smutnego pieska. Nie odpowiedziałam. Poczochrałam go, a ten zaraz zaczął się śmiać i wsiadł do samochodu. Wyściskałam się jeszcze z wujkiem, który potem wsiadł do swojego srebrnego audi. Odpalił silnik i odjechali machając na pożegnanie. Tak strasznie szybko zleciały te kilka dni. Patrzyłam jeszcze chwilę na ulicę. Nie wiem co mnie w niej tak zaciekawiło. Może po prostu pustka ?
- Kornelia choć, musimy porozmawiać - objęła mnie ciocia i poprowadziła do ogrodu. Kolejna poważna rozmowa. Doskonale wiedziałam o co chodzi. Mam już dość. Usiadłyśmy na huśtawce.
- Posłuchaj. Dostałam ofertę pracy. Teraz to ja się tobą opiekuję i jestem za ciebie odpowiedzialna. Pomogę zarobić pieniądze na dom, a ty przy okazji odpoczniesz - mówiła trzymając mnie za ręce i lekko się uśmiechając. Nie wiedziałam o co chodzi. Co ? Ona też wyjedzie ? Jedyna myśl która nasunęła mi się w tym momencie na myśl.
- Możesz sprecyzować ? O co chodzi ? - zapytałam zniecierpliwiona.
- Wyjeżdżamy do ...

czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 23 ''Pomóż mi to jakoś odkręcić''

... poprosić Louisa o pomoc, w końcu są chyba najbardziej zżyci z całej piątki. Długo nie czekałam na realizację. Nie przejmowałam się tym, że jest już grubo po 23. Chłopaki na pewno są teraz na jakiejś imprezie. Wzięłam telefon z półki i wyszukałam numer do Toma. Zawahałam się przez moment ponieważ totalnie nie wiedziałam jak zacząć. Chwile jeszcze popatrzyłam przez okno na ciemną uliczkę. Dwie osoby, które wcześniej podsunęły mi pomysł znów to zrobiły. Siedzieli na ławce, jeden pokazał drugiemu coś w telefonie, przypuszczam że była to jakaś wiadomość. Ten drugi przeczytał to co tam było i ze współczuciem popatrzył się na chłopaka, który ukrywał twarz w dłoniach. Poklepał go po ramieniu. Wyraźnie było widać, że próbuje go pocieszyć. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Cieszę się widząc takie sytuacje, które świadczą o tym, że na tej ziemi chodzą jeszcze ludzie, którzy troszczą się nie tylko o samego siebie lecz także pomagają, a przynajmniej starają się pomóc innemu człowiekowi, że istnieją prawdziwe przyjaźnie. Mój wzrok z powrotem skupił się na wyświetlaczu telefonu. Bez zastanowienia palce same zaczęły przyciskać odpowiednie literki. ''Hej Lou. Mam do Ciebie taką wielką prośbę. Być może już wiesz. Pokłóciłam się z Harrym. Moja wina, oskarżyłam go o coś czego nie zrobił. Jest mi strasznie głupio. Przepraszałam tyle razy, ale na nic. Wiem że nie powinnam od razu wyjeżdżać na niego. Mogłam spokojnie pogadać, ale tak nie zrobiłam i strasznie żałuję. Pomóż mi to jakoś odkręcić. Nie chcę żeby w jakiś sposób przez to cierpiał. Może do tej pory nic nie mówiłam, ale zależy mi na nim. Pomóż ! x'' Sprawdziłam czy nie zrobiłam jakiegoś błędu w pisowni (wiadomość była napisana po angielsku) i z lekkim zawahaniem przycisnęłam zieloną słuchawkę. Wiadomość dostarczona. Louis to była chyba moja ostatnia deska ratunku. Jeżeli on nic nie zdziała to będzie na prawdę źle. Odłożyłam telefon, każda minuta czekania na odpowiedź sprawiała, że coraz bardziej się denerwowałam. Po trzydziestu minutach zrezygnowana położyłam się do łóżka. Trudno, nie odpisał dziś, a właściwie to już wczoraj (była godzina 00:20), odpisze dzisiaj, kiedyś musi chyba że on też jest na mnie zły. Na siłę zamykałam oczy. Zmuszałam się do snu. Próbowałam wyłączyć umysł, nie myśleć. Już prawie usypiałam kiedy zaczął pikać mi telefon. Nie był to sygnał smsa, ktoś po prostu dzwonił. Zerwałam się szybko. Jedyne co przyszło mi na myśl to to, że Louisowi udało się udobruchać Harrego. Jednak nie, to nie był Hazza, a Loui.
- No hej mała. Co jest ? - odezwał się pierwszy trochę chwiejnym głosem. W tle było słychać dość głośną muzykę.
- Hej. Odczytałeś smsa prawda ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Odchrząknął i chyba doprowadził się do powagi:
- Tak. Harry napomknął coś że zmieniły mu się plany na wakacje, ale nic więcej nie mówił. Po prostu chodził trochę zły, a teraz to nieźle odreagowuje. Powiesz mi dokładnie o co poszło ? - muzyka ucichła. Usłyszałam tylko zamykane drzwi.
- Była afera, o zdjęcie zrobione na gali. Harry był na nim z ... - nie dokończyłam. Louis zrobił to za mnie:
- Kendall, taak. Wiesz, powiem ci że Harry może jest wielkim podrywaczem, ale jeżeli już znajdzie dziewczynę, której szukał, nie dopuści żadnej innej do siebie, może będzie rzucał jakimś swoimi tekścikami w stronę innych, ale one i tak nie będą miały dla niego najmniejszego znaczenia, a i uwierz mi, zakochany jest w tobie po uszy. Pogadam z nim jak tylko będzie w stanie kontaktować i dam znać. Kończę, Trzymaj się Korny - wygłosił swoje przemówienie i chwile czekał aż odpowiem. Byłam tak zamyślona przez to co powiedział, że chwile na tą odpowiedź musiał poczekać:
- Nie chciałam żeby tak wyszło. Przestraszyłam się, posłuchałam niewłaściwej osoby. Dziękuję ci bardzo. Nie wiem co bym zrobiła gdyby nie ty... (chwila ciszy) Czekaj, kontaktować ? On jest pijany ? - doszła do mnie teraz ta informacja. Tak wiem zdarza mi się czasami mieć opóźniony zapłon. Czyli jednak wypełnił swoje plany.
- Tak, haha i to nieźle, właśnie zastanawiałem się czemu tyle pije, na ogół zachowuje umiar. Eh, i mam odpowiedź.  Ale nie przejmuj się nim teraz. Na pewno się pogodzicie. Nie potrafi się też długo gniewać. - Tak, to mnie pocieszył. Ochlał się z mojego powodu. Jeszcze bardziej jest mi źle.
- Pilnuj go Loui. Dzięki jeszcze raz. Dobra wracaj do reszty. Miłej zabawy - pożegnałam się.
- Dam znać. Kibicuję wam strasznie, musi się udać. Cześć - i rozłączył się. Wiedziałam, że mogę na niego liczyć. Teraz zostało mi tylko czekać. Kilka razy głęboko oddychnęłam i z powrotem położyłam się do łóżka. Po tej rozmowie powiem szczerze, że trochę mi ulżyło jednak dalej czułam się winna. Szybko odpłynęłam w magiczną krainę snów.

- Kornelia ! Wstawaj już dziesiąta ! Zaraz...

niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 22 ''Oczy momentalnie się ożywiły''

...mamę. Oczy momentalnie się ożywiły. Co ona tu robi ? Czyżby ciocia do niej zadzwoniła ? Prosiłam przecież żeby nikomu nie mówiła. Nie chcę o tym mówić, a tym bardziej z nią.
- Mama, cześć. Co ty tu robisz ? Podobno na rok wyjechaliście. Gdzie tata ? - wstałam z łóżka i stanęłam na przeciwko niej. Miała dziwną minę. Jakby czekała tylko na opieprz, tak jak dziecko stoi przed rodzicami z niewinną miną. W końcu się odezwała:
- Przyleciałam sama po kilka rzeczy - przygryzła wargę i chyba miała jeszcze coś innego do powiedzenia. Minęła dość spora chwila w końcu postanowiłam ją zakończyć.
- Chodzi o coś jeszcze, tak ? Dowiem się w końcu ? - Zmieszała się. Co jest grane ?
- Prędzej czy później musisz się dowiedzieć. Podjęliśmy taką pochopną decyzję, ponieważ, jakby ci to powiedzieć... Przerosło nas wszystko. Wydatki zaczęły być coraz większe. Komornik zajął dom. Żeby go spłacić potrzebowaliśmy ogromnej kwoty. Jakoś musieliśmy ją zdobyć abyś nie musiał plątać się po małych mieszkankach. - Podeszła bliżej mnie i chwyciła za ręce.
- Dla czego nic nie powiedzieliście ? Dla czego nie dzwoniliście. Tak trudno jest zadzwonić ? - oburzyła się trochę. Nigdy nic nie wspominali że brakuje nam pieniędzy. W dodatku wyjechali, od tak po prostu. Nie odezwali się słowem. Wyglądała, jakby coś jeszcze chciała powiedzieć.
- I coś jeszcze ? - zapytałam z pytajnikiem na twarzy.
- Mamy dwa tygodnie na opuszczenie domu... Ciocia zaoferowała, że weźmie cię do siebie i... - Wyrwałam się z jej uścisku. Co to ma znaczyć ? Mam się wynieść ? Do cioci na drugi koniec kraju ? Usiadłam na łóżku. Najpierw Harry teraz zostałam wyrzucona z własnego domu. Jakieś fatum ?!
- Nie przejmuj się wszystko będzie dobrze. Spłacimy długi. Znowu będziemy tu mieszkać, obiecuję. Potrzeba tylko czasu. Przepraszam, nie powiedzieliśmy ci dla twojego dobra. Nie chcieliśmy cię tym obarczać. - Usiadła obok mnie i próbowała przytulić. Odskoczyłam. Patrzyłam pusto w ziemię z założonymi rękami. Ciocia stała przy drzwiach i przyglądała się temu całemu przedstawieniu. Nie wiedziałam co robić, co mówić. Totalnie mnie zatkało. W pokoju panowała totalna cisza, którą po dość długiej chwili przerwał mój telefon. Nie miałam najmniejszej ochoty go odbierać. Popatrzyłam się tylko w jego kierunku, nie dostrzegłam kto się dobijał. Ciocia podeszła i wzięła go do ręki.
- Kornelia Harry dzwoni, jesteś pewna że nie chcesz odebrać ? - wyciągnęła przed siebie rękę z telefonem. Na reszcie ! Porwałam szybko telefon i wybiegłam z pokoju.
- Harry, przepraszam. Przepraszam, że cię posądziłam o takie coś. strasznie mi głupio. ! - zaczęłam.
- Sądzisz, że mógłbym być taką świnią ?! Dziękuję ci. Myślałem, że jesteś inna. Że choć trochę wyobrażasz sobie być kolesiem, który nie może ufać nikomu. Tyle fałszywych przyjaciół, którzy są z tobą tylko dla tego że jesteś sławny. Powiedziałem ci to czego nikomu innemu bym nie powiedział. Mimo wszystko zaufałem, a ty tak przy pierwszej lepszej okazji zrobiłaś ze mnie dupka bez uczuć. I jeszcze jedno, zanim kogoś o coś posądzisz dokładnie dowiedz się faktów z jak najprawdziwszych źródeł. W tym wywiadzie zostało wszystko wytłumaczone. Plotki, zdjęcie, wszystko. Mogłaś chociaż oglądnąć do końca. A teraz wybacz, ale muszę kończyć idziemy z chłopakami do klubu. Być może teraz się na serio pobawię. Cześć - był wściekły. Pod koniec jego ton był zupełnie obojętny. Kręciło mi się w głowie. Serce biło jak szalone. Do oczów napłynęły łzy. Co się dzieje ? Zsunęłam się po ścianie na podłogę.
- Harry ! nie ! czekaj. Przepraszam. Nie chciałam żeby tak wyszło. Harry... - nie zdążyłam. Rozłączył się. Co ja narobiłam ? Nie miałam siły już płakać. Skuliłam się w koncie na korytarzu i zakryłam twarz dłoniami.
- Córciu co się stało ? - usłyszałam głos mamy nad sobą. Co ją to tak teraz obchodzi ?
- Właśnie wyszłam na totalną idiotkę - gwałtownie wstałam i pobiegłam do łazienki zamykając za sobą drzwi. Wskoczyłam do pustej wanny i kolejny raz przybrałam pozycję kulki. Starałam się wyłączyć wszystkie emocje. Nie myśleć uspokoić się i w tedy wymyśleć jak wszystko wyprostować. Słabo mi szło. Miałam ochotę krzyczeć, rzucać wszystkim co będę miała pod rękę. Ciocia z mamą jakiś czas dobijały się do środka, ale nie miałam najmniejszego zamiaru im otwierać.
- Jest okej, po prostu chce pobyć sama - powiedziałam spokojnie.
- Otwórz te drzwi, co się stało ? Kornelia, natychmiast otwieraj te drzwi - krzyczała mama.
- Możesz sobie siedzieć, ale otwórz drzwi proszę - przerwała jej ciocia prośbą i odeszły. Zmusiłam się do wstanie i otworzenia ich. Potem wróciłam do wcześniejszej pozycji. Cały czas myślałam co zrobić żeby przeprosić Harrego. Tysiąc myśli na minutę, żadna konkretna. Moje oczy i umysł nie wytrzymywały. Wszystko się wyciszyło, uspokoiło jak usnęłam.
- Kornelia, obudź się, co się stało ? - mówiła do mnie kilka razy ciocia. Otworzyłam oczy. Gdzie ja jestem ? W wannie ? Ah, tak zapomniałam, jeżeli mam doła zawsze tu siedzę, a wczoraj właśnie posypało mi się życie.
- Nic się nie stało, znaczy stało się. Pokomplikowałam sobie życie, ot co. Ale dam rade. Która jest godzina ? - zapytałam cokolwiek, byle by nie ciągnąć tematu. Wygramoliłam się z wanny. Wyprostowałam się i przeciągnęłam. Jak mnie wszystko bolało. Nie jest to dobre miejsce na sen.
- Koło 10:00. Jeżeli nie chcesz nie musimy o tym rozmawiać. Na pewno dasz sobie radę ? - troskliwie wypytywała ciocia.
- Tak, na pewno. Gdzie mama ? - przypomniałam sobie, że oprócz wczorajszej kłótni z Hazzą, nawiedziła mnie też mama.
- Wyjechała. Zabrała to co miała i ... - mówiła z zakłopotaniem.
- Nie, nic już nie chce wiedzieć. Zaraz przyjadą niemcy, trzeba im pokój przyszykować. Aaa, zapomniałam, mogę ich tu przyjąć czy już muszę się pakować i wynosić ? - rzuciłam z lekkim poirytowaniem w głosie. Znowu wyjechała bez słowa, tak bardzo smutne.
- Ej, rozwiąże się ten problem. Nie miała wyjścia. Rodzice chcą dla ciebie jak najlepiej. Pokoje już przyszykowane, ale choć pomożesz mi przy objedzie i zjeść coś musisz, wczoraj kolacji nie jadłaś, a jeść musisz i śniadania już ci nie popuszczę. Próbowałam udawać że mi wszystko jedno. Dusza non stop płakała, ciało jednak zachowywało się normalnie. Sztuczny uśmiech i udawanie że nic się nie stało. Tak aż do wieczora. Wujek z Sebkiem przyjechali jakoś o 13:00. Siedzieliśmy w domu. Byli zmęczeni podróżą. Sebek wypytywał o Harrego, ale unikałam tego tematu krótkimi odpowiedziami. Kuzyn dobrze odbierał te bodźce i nie naciskał. Wieczorem gdy wszyscy poszli już spać w ciszy siedziałam w oknie i piłam gorącą czekoladę. Znowu próbowałam wymyślić coś sensownego. Kiedy zobaczyłam dwójkę przyjaciół idących ulicą wpadłam na pomysł żeby...

piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 21 ''Czy ty Kornelio...''

... jakoś po południu przyjeżdża wujek z Sebkiem. Postanowili że odwiedzą teraz was, ale że nie ma rodziców to pozwiedzają trochę okolicę, a ty ich pooprowadzasz. Odstresujesz się trochę mała. - Nie powiem zaskoczyła mnie tym. Chociaż ma racje na dobre mi to wyjdzie. Co jak co ale z kuzynem dogaduję się jak z bratem, a nawet jeszcze lepiej. Zawsze potrafi poprawić mi humor. - Na prawdę ?! To fajnie. Ciociu, mogłabyś do mnie nie mówić mała, źle mi się kojarzy. A i jeszcze jedno... Mogłabyś nie mówić nic o całej tej aferze z Harrym ? - popatrzyłam się na nią błagalnie, a ona z lekkim uśmiechem pokiwała głową:
- Dobrze, ale jak pozmywasz naczynia - uniosła się rozbawiona. Chciałam pokazać, że wszystkie żale już wypłakałam i że nie przejmowałam się już tym tak bardzo:
- Cioociu ! No dobra. Niech ci będzie pozmywam - wstałam, pozbierałam talerze i udałam się z nimi do kuchni. Gdy zrobiłam to co miałam zrobić poszłam do salonu, gdzie siedziała ciocia i oglądała jakiś serial:
- Mogę się dosiąść ? - spytałam grzecznie, nie czekałam na odpowiedź i usiadłam, przecież to było jasne że mogłam.
- Pytasz się jeszcze ? siadaj - jak zwykle wesoło odparła podając mi miskę pełną suszonych owoców.
- Nie dziękuję, nie dam rady już nic przełknąć, a tym bardziej tych ohydnych, pozbawionych smaku owoców. - Starałam się jak najwięcej uśmiechać. Nie było to łatwe, ale jakoś dawałam rade. Serial okazał się być bardzo nudny, więc postanowiłam iść na górę i trochę poćwiczyć. Gdy przechodziłam koło pokoju usłyszałam pikanie telefonu. Wiedziałam, że to na pewno któryś z tych dwóch się dobija. Nie chciałam, a jednak weszłam i wzięłam telefon ze sobą do naszej mini siłowni. Najpierw poćwiczyłam na atlasie, potem na ławeczce 50 brzuszków. Poczułam zmęczenie, jak nigdy dotąd po takiej serii. Na ogół wytrzymywałam dłużej. No cóż, mój organizm był dość sporo osłabiony tą całą szopką. Usiadłam w kącie i wzięłam telefon do ręki. Po chwili zastanowienia zrobiłam to, włączyłam go. Pięć nieodebranych od Filipa. Trzynaście nieodebranych i dwie wiadomości od Harrego. Czy mu, aż tak zależy na tym żeby mieć o jedną zabawkę więcej ? Zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco gdy włączyłam pierwszego sms-a. Popatrzyłam w sufit. Ręce trzęsły mi się. Serce biło sto razy mocniej. Kiedyś muszę to odczytać, im wcześniej tym lepiej. '' Hej, dla czego się rozłączyłaś ? Dla czego nie odbierasz ? O co chodzi ? '' - tak brzmiał pierwszy. '' Nie rozumiem, ja Cię wykorzystałem ? W jaki sposób ? Chodzi o ten pocałunek w aucie ? Odezwij się, proszę nie wiem co mam robić. Zawsze coś spartolę. Trzeba być mną i mieć takie jebane szczęście. Przepraszam, cokolwiek zrobiłem, przepraszam xx '' - a tak drugi. Czy on na prawdę nie wie o co chodzi, czy tylko udaje głupiego ? Odłożyłam na bok telefon, oparłam się o ścianę i kilka razy głęboko oddychnęłam. Jeżeli nie wie uświadomię go. Wstałam i poszłam po laptopa do swojego pokoju. Włączyłam go i od razu przywitało mnie zdjęcie którego aktualnie potrzebowałam. Chwile jeszcze przyglądnęłam się mu. Coś mi w nim nie pasowało. Byli praktycznie w takich samych pozycjach jak na wcześniejszym. Ich miny były też dokładnie takie same. Przeglądałam kilka komentarzy. '' Gratuluję, niezła przeróbka. Gdybym nie oglądała tej gali nawet bym się nabrała. Harry złapał ją gdy się potknęła, ale do żadnego zbliżenia między nimi nie doszło. Kendall zaraz po tym poszła udzielać wywiadu ze swoim chłopakiem. Pozdrawiam. '' Że co proszę ? Przeróbka ?! Co ja narobiłam ? Boże, znienawidziłam Harrego za nic. Dla czego wcześniej tego nie dostrzegłam. Dla czego postąpiłam tak pochopnie. Cały czas płakałam i przejmowałam się czymś co jest zupełną głupotą ludzi, którzy nie mają nic innego do roboty tylko psucie życia innym i tworzenia paskudnych plotek. Bez najmniejszego zastanowienia wykręciłam numer do Hazzy. Nie odbierał. Próbowałam 7 razy. Na marne. Non stop włączała się poczta. Postanowiłam napisać smsa. Może prędzej go odczyta niż odbierze. '' To ja Cię tak strasznie przepraszam. Uwierzyłam w głupie plotki. Powinnam najpierw z tobą o tym porozmawiać. Wyjaśnić, a nie od razu robić aferę. Przepraszam, nie twoja wina :( Tak bardzo jest mi teraz głupio. Odezwij się''. Czekałam na raport ale nie przychodził. Odłożyłam telefon i położyłam się na łóżku z wieki poczuciem winy. I złością, tak bardzo byłam zła na tego kto puścił to do sieci. Modliłam się żeby było okej. Nawet nie wiem kiedy usnęłam.
Już poranek. Wstałam, poszłam na śniadanie. Na stole leżała karteczka z napisem '' idź do salonu '' po angielsku. Co to ? Ciocia nauczyła się kilka słówek ? Roześmiałam się i poszłam tam gdzie mi rozkazał magiczny, mały papierek. Kiedy tam weszłam nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Na sofie siedział Harry Styles z bukietem czerwonobiałych róż, a obok niego reszta chłopaków. Na mój widok wszyscy wstali, jednak szczególnie przywitał mnie loczek. Podszedł i prosto z mety klęknął na jedno kolano, w jednej ręce trzymał bukiet a w drugiej małe pudełeczko w kształcie serca. Do oczu napłynęły mi łzy.
- Czy ty Kornelio Olson zechcesz... -
i zaczął ktoś mną potrząsać.
- Korneeliaa obudź się, haaloo, Korneliaa ! masz gościa - otworzyłam oczy. Oł.. czyli to był sen. Ehh, dzięki ciociu że obudziłaś mnie a tak pięknym momencie.
- Co ? Co ? Jakiego ? Kto przyszedł ? A dobra chwila no ! Już wstaję. - przetarłam sobie oczy, podniosłam się. W drzwiach mojego pokoju zobaczyłam...

wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 20 ''Nie wiedziałam co odpisać''

Godzina 6:00. Automatycznie się obudziłam, przygotowana psychicznie na pójście do szkoły. Cioci przy mnie już nie było. Przeciągnęłam się parokrotnie i wstałam z łóżka. Praktycznie z zamkniętymi oczami szłam do łazienki. Szybki prysznic i zeszłam na dół. Było jeszcze wcześnie więc się nie śpieszyłam. Ciocia dziwnie zaskoczona siedziała przy stole i piła kawę. Dosiadłam się do niej:
- Hej, zrobisz mi kanapki do szkoły ? - popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Przecież wczoraj mówiłaś, że masz wole już. Eh, ta miłość - odparła z uśmieszkiem na twarzy.
- Faktycznie, zapomniałam ! Co ? Jaka miłość ? Ciociu proszę cię ! - odparłam najpierw z rozbawieniem, a potem udałam że nie wiem o co jej chodzi. Jej nie da się oszukać. Zawsze wie jak coś jest nie tak.
- Idź połóż się jeszcze spać, odpocznij trochę - odparła z zatroskaniem w głosie. Może to nie był zły pomysł. Upiłam kilka łyków z jej kawy i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku. Jakoś nie mogłam zasnąć. Postanowiłam, że poskładam części telefonu w całość. Nic strasznego w sumie się z nim nie stało. Włączyłam, działał jak gdyby nigdy nic. Czekałam aż zeskanuje się pamięć. Gdy już całkowicie się ogarnął przyszło mi chyba z pięć wiadomości i dwanaście nieodebranych. Bałam się je otworzyć, nawet nie chciałam wiedzieć od kogo były. Odłożyłam telefon na półkę i z powrotem położyłam się do łóżka. Na marne. Dalej nie mogłam spać. Za bardzo ciekawiło mnie jaka była treść sms-ów. Trudno i tak już chyba gorzej być nie może. Sięgnęłam na półkę po urządzenie i włączyłam skrzynkę. Cztery smsy od Harrego i jeden od Filipa. Zakuło mnie w sercu. Co oni chcieli. Jak mieli jeszcze czelność się odzywać. Odczytałam najpierw od filipa, brzmiał on tak: '' Dobra przesadziłem trochę, zachowałem się jak debil. Wybacz mi, ale jak dowiedziałem się że ten koleś nie potrzebował kilku lat żeby zdobyć twoje względy, to aż się coś we mnie zagotowało. Tak w ogóle dla czego nie odbierasz. Proszę oddzwoń jak odczytasz. Przepraszam jeszcze raz :( '' Czyżby coś w nim pękło ? Co ja mam zrobić ? Nie mam zielonego pojęcia. Ciekawe co do powiedzenia ma Styles. '' Hej mała, jeszcze tylko 27 dni. Mam całkiem fajny plan. Masz urodziny 10 lipca prawda ? Ale to niespodzianka. Zayn wczoraj poczęstował dziennikarkę tymi swoimi sławnymi ziółkami. Możesz tylko sobie wyobrazić co działo się podczas wywiadu który przeprowadzała po nas z Imagine Dragons. A u Ciebie jak tam ? xx'', '' dla czego nie odpisujesz ? coś się stało ? x '', '' A może po prostu zajęta jesteś. Odpisz jak tylko przeczytasz. xx '', '' Martwię się :( ''. Tak brzmiały wiadomości od Harrego. Ostatnia wysłana była o około 4 w nocy. Tak po prostu jak gdyby nigdy nic. Nie zdradził mnie przecież, nie jesteśmy razem. Co ja mam myśleć o tej sytuacji z tą modelką. Znowu odłożyłam telefon. Nie wiedziałam co odpisać. Wiedziałam, że pójście kolejny raz do łóżka będzie bezsensowne bo i tak nie usnę. Usiadłam przy biurku i włączyłam laptopa. Na pierwszy ogień poszedł facebook. Masę powiadomień, zaproszenia do znajomych, od osób których praktycznie w ogóle nie znałam, wiadomości pięćdziesiąt. Co ich tak nagle wszystkich wzięło ?! Wyszłam z fb i czas na Twittera. Przeglądałam różne posty, aż tu nagle moją uwagę przyciągnęło zdjęcie Harrego całującego tą samą dziewczynę z wczorajszego wywiad. Długo nie zastanawiając się wzięłam telefon i zaczęłam pisać to co miałam na myśli. '' U mnie ? Poza tym że rodzice wyjechali na rok bez pożegnania, pokłóciłam się z przyjacielem i zostałam totalnie wykorzystana przez pewnego chłopaka, który najpierw tyle naobiecywał, a potem szybko znalazł sobie inną zabawkę to całkiem fajnie. '' Zielony przycisk i wiadomość została wysłana. Moje ciało przeszywały dreszcze. Zrobiło mi się gorąco i słabo. Nie panowałam nad sobą. Z trzaskiem zamknęłam laptopa, rzuciłam gdzieś w kąt telefonem, a sama z płaczem wylądowałam na łóżku. Co jest ze mną nie tak ? Co ja takiego złego zrobiłam ? Za co życie mnie tak kara. Czułam się beznadziejnie, moja psychika była na skraju załamania. Utrwało może 15 minut. Poczułam że ktoś przykrywa mnie kocem i lega obok.
- Co znowu zrobił ? Dalej się tym przejmujesz ? - to była ciocia. Nie miałam ochoty z nią teraz o tym rozmawiać, ale wiedziałam że nie da mi spokoju.
- Masz racje, Filip miał racje. Byłam jego ofiarą. Postawiłam się mu. Nie dałam tego czego chciał. Pobawił się i znalazł inną. - Wybuchłam i z wielkim płaczem rzuciłam się w ramiona cioci.
- Nie płacz nie warto. To było do przewidzenia. Tacy już są sławni ludzie. Pieniądze i sława całkowicie robią im wodę z mózgu. Cii maleńka. - Kołysałyśmy się na boki. Ciepło i troska bijąca od niej powoli mnie uspokajały.
Była już godzina 10:30.
- Choć zjemy coś - oderwała mnie od siebie i pociągnęła za rękę.
- Nie mam ochoty. Może potem, ale teraz się położę, bo chyba w końcu uda mi się zasnąć. Oczy same się już zamykają - puściła mnie i posyłając uśmiech zrozumienia wyszła z pokoju. Mnóstwo myśli przewijało mi się przez głowę. Sen przyszedł dość szybko, ale nie na długo. Obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Kto znowu. Może Majka dzwoni o ognisko. Mam nadzieję, chętnie bym się gdzieś wyrwała i na chwile zapomniała. Byłam tak pewna że to ona dzwoni, że nawet nie popatrzyłam kto to tylko po prostu odebrałam:
- Halo, hej hej i jak z tym ogniskiem ? - odezwałam się. Czekałam chwile, nikt nie odpowiadał przez kilka sekund, a gdy już odpowiedział zamurowało mnie. Zachrypnięty głos mówił po angielsku. Zanim mój mózg zaczął ogarniać całą sytuację zdążyłam tylko wydukać:
- Harry ?? - długo nie czekałam na potwierdzenie.
- Tak to ja, o co chodzi ? Jak to rodzice wyjechali ? Ktoś cię skrzywdził ? Nie przejmuj się, widocznie nie był wart ciebie. - Do oczu napływały kolejne strumienie łez. Serce waliło jak szalone. Myślałam że zaraz po prostu wybuchnę. Nic się nie odzywałam, a on mówił dalej:
- Wytrzymaj jeszcze trochę. Już niedługo się zobaczymy. Opowiesz mi wszystko dokładnie, ale proszę cię nie przejmuj się tym dupkiem. - (chwila ciszy) - Korny jesteś tam ? Hej ? - nie mogłam wytrzymać:
- Harry, chodzi o ciebie. - tylko tyle zdołałam wydusić i się rozłączyłam. Bezwładnie opadłam na podłogę. Skuliłam się w kulkę i płakałam. Płakałam tak jak nigdy wcześniej. To tak bardzo bolało...
Po około godzinie postanowiłam, że nie dam się tak łatwo. Jestem bardzo wrażliwa, ale muszę się w końcu ogarnąć. Wstałam z ziemi i udałam się do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą, spięłam włosy, przebrałam się w dres i poszłam na dół. Ciocia przygotowywała obiad:
- I co tam. Wyspana ? - zapytała spokojnie.
- Tak. Co jemy ? - odpowiedziałam udając, że wszystko jest okej. Nawet wymusiłam uśmiech.
- Spagetti, siadaj zaraz podam - wykonałam polecenie i czekałam na danie, którym po kilku minutach zajadałyśmy się obie. Gdy skończyłyśmy ciocia zaczęła:
- Mam dla ciebie niespodziankę. Jutro...

Rozdział 19 ''A więc kim dla Ciebie jest ta dziewczyna ?''

- A więc kim dla ciebie jest ta dziewczyna ? - zapytała ciekawska blondynka. Na ekranie pojawiło się zdjęcie Stylesa z seksowną modelką z gali, która odbyła się tydzień temu. Jego ręka spoczywała na jej biodrze. Patrzyli sobie w oczy, byli nachyleni ku sobie i prawdopodobnie kilka sekund później doszło do pocałunku. Zamarłam. Serce po raz kolejny dziś rozsypało mi się na kawałeczki. Czułam że tak będzie, ale nie dopuszczałam tej myśli do siebie. Chyba jednak pomyliłam się co do niego. Filip miał racje. Pusta gwiazdeczka szukająca panienek do towarzystwa. Łzy pociekły mi strumieniami. Dla czego mi się tak w życiu nie układa ? Przecież wczoraj pisał że tęskni, że nie może doczekać się naszego spotkania. Runęłam na sofę jak burzący się wieżowiec. Totalny odlot. Nawet nie usłyszałam jego odpowiedzi na to. Oczy zaszły mgłą. Chociaż nie, to nie była mgła tylko łzy. Za dużo ich już dziś spuściłam. Mam ochotę wygarnąć mu co o nim myślę. Jestem zła i totalnie przybita. Otrząsnęłam się i poszłam na górę, żeby uświadomić go co zrobił. Siadłam przy biurku i już miałam otwierać laptopa kiedy zapikał mój telefon dając znać, że przyszedł mi sms. Tak na prawdę nie miałam ochoty go odczytywać, ale pomyślałam, że może Styles ma coś do powiedzenia. Nie jednak nie, był to sms od Filipa. Przeczytam bo może chce się pogodzić. Chociaż to mogłoby się dziś ułożyć. Wiadomość brzmiała : '' i co ? Dalej twierdzisz że to nie typowy laluś ? Nie dałaś mu się zaliczyć i masz. Szybko się pocieszył i to wyższym towarem.'' Każde przeczytane słowo wywoływało większy ból. Rzuciłam telefonem o ścianę. Rozpadł się na kilka kawałków. Mało mnie to akurat w tej chwili obchodziło. Rzuciłam się na łóżko i płakałam. Po raz setny dziś. Płakałam, bo miałam nadzieję, że wypłacze wszystkie żale . Minęła godzina. Trochę się uspokoiłam. Mętlik w głowie. Na pewno już nie pojadę do Niemiec. Nie mam po co. Dobra koniec rozczulania się nad sobą. Poszłam do łazienki przemyć twarz. Późno już było, ale nie chciało mi się spać. Poszłam do sypialni gdzie spała ciocia - Hej miśka. Dla czego jeszcze nie śpisz ? - zagadała gdy tylko usiadłam obok niej na łóżku.
- Jakoś nie mogę spać, ale widzę że ty też. Ciociu, nie chce jechać do Niemiec - powiedziałam kładąc się koło niej:
- Dla czego ? Coś się stało ? - zapytała wystraszona.
- Nie, to znaczy... Nie nic się nie stało. Po prostu chce być teraz ze znajomymi tutaj, z tobą - musiałam skłamać. Nie chciałam dołować ludzi na około. Przytuliła mnie do siebie i po prostu powiedziała:
- Widziałam to zdjęcie. Może to jakieś nieporozumienie. Wyjaśnij to z nim. Wiesz jak to jest w ich życiu. Reporterzy czekają tylko na takie chwile. Łapią głupie momenty i potem tylko same problemy. nie smuć się maleńka, nawet jeśli to coś znaczy nie masz się czym przejmować. Zaraz zapomnisz, on pewnie też. Takie życie nie jest w cale fajne. Ciągłe chowanie się. Uciekanie przed tłumami ludzi czekającymi tylko na to by zedrzeć z ciebie resztki ubrań i wziąć na pamiątkę. - Nie wiem co bym bez niej zrobiła. Gdy byłaby tu mama na pewno siedziałabym dalej zamknięta w pokoju i wypłakiwała słone łzy w poduszkę. Cieszę się nawet, że wyjechali.
- Dzięki ci za te słowa, za to że tu jesteś - wymamrotałam i wtuliłam się w nią mocniej.
- Nie ma sprawy koteńku - ucałowała mnie w czubek głowy i ułożyłyśmy się wygodniej. Uroniłam jeszcze jedną łezkę i obie zasnęłyśmy.

poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 18 ''Styles dał Ci wykład ?''

Godzina 7:00. Zwlekam się z łóżka. Za dwie godziny czekają mnie ostatnie testy z angielskiego. Chyba jedyna część, której się nie boje. Uwielbiam ten przedmiot. Tak, uwielbiam bo zaczęłam się go uczyć odkąd poznałam chłopaków. Nie mam zamiaru cały czas chodzić w słuchawkach i ciągle poprawiać żeby nie wypadały, żaden komfort. Codziennie poświęcałam przynajmniej 2 godziny na naukę i całe szczęście w tym że szybko wszystko wchodzi mi do głowy. Cztery razy w tygodniu miałam i mam zamiar jeszcze do wakacji mieć korepetycje. Strasznie mi pomogły. Mniejsza o to. A więc zabrałam ubrania i poszłam do łazienki. Szybki prysznic, podstawowe czynności i gotowa do szkoły. Jeszcze tylko zabrać kanapki i mogę iść. Weszłam do kuchni i zobaczyłam karteczkę na stole, była od cioci: '' pojechałam na miasto załatwić parę spraw, wrócę koło 15''. Wyciągnęłam dwie bułki z lodówki, zapakowałam do torby zabrałam klucze od domu i miałam już zamykać, kiedy ktoś złapał mnie w tali. Wystraszyłam się i klucze z wielkim hukiem spadły na przypalone garnki, które były wystawiona dla złomiarzy.
- Czego się boisz ? - powiedział do mnie bandyta, którym jak się okazało był Filip.
- Kurde, co ty tu robisz ? Nie mogłeś normalnie podejść ? - powiedziałam i obróciłam się zła w jego stroną, ale jak tylko zobaczyłam jego pokorną minę od razu zaczęłam się śmiać.
- Przyszedłem po ciebie - uśmiechną się i podniósł mi klucze.
- Dzięki, ale przecież nigdy nie przychodziłeś ? Co cię tak nagle odmieniło i zachciało ci się minąć szkołę i iść jeszcze 20 minut po mnie (kiedyś dokładnie wyliczył ile czasu zajęła mu droga do mnie) ? - zamknęłam dom. Filip zrobił kilka kroków w moją stronę.
- Nie co tylko kto. Ty. Chciałem spędzić z tobą trochę więcej czasu. Nie mamy go zbyt dużo odkąd przyjechałaś. - Poczułam się troszkę niekomfortowa i postawiłam kilka kroków w tył. Niestety pole ucieczki skończyło mi się. Oparłam się o drzwi plecami. Filip nie zalegał z krokami i był już maksymalnie blisko mnie. Nie wiedziałam co robić. Oparł się jedną ręką o futrynę (obok mojej głowy), jego usta były coraz bliżej moich. Gdy był już u celu odepchnęłam go:
- Co ty robisz ?! - rzuciłam zdenerwowana.
- Wiesz, myślałem że zawsze o tym marzyłaś. Może faktycznie... Sory, wyskoczyłem chyba za bardzo. - wytłumaczył się zdziwiony i ruszyliśmy w stronę szkoły. Ma strasznie podstępną minę. O co mu chodzi ? Chyba czas na poważną rozmowę.
- Filip, bo wiesz.. trochę się pozmieniało u mnie i ... - nie dokończyłam. Ze złością wtrącił się :
- Bo co ?! Bo jakiś picuś walnął cię drzwiami i sypną ci w oczy swoją pięknością ?? Zapisał cię na listę lasek do wyruchania ? Nie poznaję cię. Przypomnieć ci jak goniłaś za mną. Jak zarzekałaś się że ci na mnie zależy ! Drzwi nie tylko rozwaliły ci czoło ale chyba też coś przewróciły w głowie. Nawet nie zauważyłaś że Jagode sprzedali. Idź jedź do tego gwiazdora, pedała z toną tapety na mordzie co nawet nie wie ile ma kasy na koncie, haa żeby tylko jednym ! Piepsz się Kornelia. - machnął ręką i pobiegł przed siebie. Stanęłam jak kołek, nie wiedziałam co mam robić. Czułam jak pęka mi serce. Łzy napłynęły do oczu. Zapomniałam o kiedyś najważniejszym dla mnie stworzeniu i nawet się z nią nie pożegnałam. Nie chciałam żeby się to tak skończyło. Zraniłam też Filipa i mi z tym źle, ale przecież to nie tylko moja wina. Nie byliśmy parą i go nie zostawiłam dla innego. Harry po prostu pierwszy przyznał się do uczucia którym mnie darzy. Otrząsnęłam się, otarłam oczy i ruszyłam do szkoły, nie chcę się spóźnić w ostatni dzień testów. '' laskę do wyruchania '' te słowa przewijały mi się przez głowę. 'Pedał z toną tapety na mordzie' ? Harry wcale taki nie jest. Pewnie nawet nie wie który to jest z tej piątki, a tak podle ocenia. Co prawda ja też nie znam go idealnie, prawie w ogóle, ale intuicja podpowiada mi że to co mówił w WB było czystą prawdą, że w tedy był sobą. Filip ? Trudno za późno mnie zauważył.
- Hej Kornelia ! Co się stało Filipowi ? Jakiś wkurzony jest. Nic się nie odezwał do nas. Po prostu poszedł od razu na salę. - z przemyśleń wyrwała mnie Justyna, Majka i Maciek.
- Nie wiem... Znaczy wiem. Pokłóciłam się z nim. Przyszedł po mnie i po prostu na za dużo sobie pozwolił... - powiedziałam obojętnie i przyśpieszyłam kroku. Chwilę przystanęli, rzucili sobie pytające spojrzenia i ruszyli za mną. Do sali weszliśmy w milczeniu. Zajęliśmy odpowiednie miejsca i dyrektor rozdał nam karty z pytaniami. Nie mogłam w ogóle się skupić. Co jakiś czas zerkałam na siedzącego zaraz obok mnie blondyna (Filipa). Robił wrażenie jakby zaraz miał eksplodować. Trzepnęłam się lekko w twarz. Dość tego, trzeba się skupić i napisać jak najlepiej. Każde pytanie czytałam po kilka razy i dokładnie analizowałam wszystkie możliwe odpowiedźzi
- 10 minut do końca. Kto skończył może oddać prace i wyjść. - poinformował dyrektor.
- Kornelia, psyt, jak ci poszło ? Styles dał ci wykład ? - zaczepiła mnie wścibsko siedząca za mną Kaja. Nie zwróciłam na to uwagi zbyt bardzo. Zaznaczałam ostatnią odpowiedź jeszcze postanowiłam przeglądnąć czy się gdzieś nie pomyliłam. Magle rozległ się trzask. Filip nie wytrzymał. Zerwał się z miejsca i z szybkością rakiety wypadł z sali. Straciłam przyjaciela, z resztą tak zawsze kończy się przyjaźń damsko-męska. Odstawiłam na bok testy wsadzone już do teczki i wyszłam jako druga (po Filipie). Miałam nadzieję, że zastanę go w szatni, bo zawsze czekał na Maćka, ale tym razem go nie było. Zabrałam sweterek i poszłam do domu. Nie miałam ochoty z nikim gadać. Włożyłam słuchawki do uszów, wsłuchałam się w słowa piosenek i szłam w stronę domu. Starałam się nie myśleć o niczym. W rekordowym tempie doszłam do domu, gdzie czekała na mnie ciocia z obiadem. Widocznie wróciła wcześniej niż pisała.
- Cześć i jak tam poszły testy ? Choć jeść. - zagadała i siadłyśmy do stołu.
- Dobrze, strasznie łatwe były. Dzwonili rodzice ? - zapytałam z nadzieją, że w końcu się odezwali.
- Niestety nie. Ale nie martw się. Może jeszcze zadzwonią - zapewniała. Posprzątałyśmy po obiedzie i poszłyśmy oglądnąć jakiś film.
Godzina 16:00, dzwoni telefon.
- Halo, kto mówi ? - zapytałam, ponieważ nie poznałam numeru.
- Majka, czemu nie czekałaś na nas ? - zapytała lekko podirytowana.
- Przepraszam, śpieszyłam się do domu. Sprawy rodzinne, wiesz... - wytłumaczyłam się szybko.
- Eh, zakochańcu. A tak w ogóle to ja dzwonie w innej sprawie. Dyrektor mówił dziś zaraz jak wyszliście, że mamy już wakacje i mamy nie przychodzić od jutra do szkoły. Dopiero za tydzień w środę o 9:00 tylko na rozdanie dyplomów mamy przyjść - powiadomiła mnie już normalnym tonem.
- Oo ale fajnie ! W sumie to należy nam się. Tyle testów. A tak w ogóle to może byśmy zrobili jakieś ognisko przez ten wolny czas przed wakacjami ? Bo potem wyjeżdżam na miesiąc, może dłużej i dopiero w sierpniu się zobaczymy - chwilę nie odpowiadała. Jakoś wydawało mi się że jest zaskoczona tym co powiedziałam.
- Coooo ? Nie będzie cię połowę wakacji ?  Albo więcej ? Gdzie wyjeżdżasz ? Chyba nie do Londynu ? - tak, miałam racje była zdziwiona.
- Nie, nie do Londynu, do Niemiec - zaśmiałam się.
- Przecież już byłaś ! Dobra nieważne, muszę kończyć Maciek przyszedł, spiszemy się na to ognisko. Pa - rzuciła na szybkiego a ja zdążyłam tylko wydukać:
- Pozdrów go, pa - rozłączyła się. Odłożyłam telefon i stwierdziłam, że dalej będę oglądać coś w tv. Skakałam kanał po kanale, aż natrafiłam na wywiad z 1D. Nie włączyłam już nawet tłumaczenia. Wszystko rozumiałam. Blondynka pytała chłopaków o trasy, utwory a potem zaczęła wypytywać bardziej o życie prywatne :
- Harry czy to prawda, że łączy cię coś z tą dziewczyną ze zdjęcia ? - i na ekranie pojawiło się to samo zdjęcie co wczoraj na Twitterze. Serce zabiło mi mocniej. Rany w sercu po porannej kłótni gwałtownie zaczęły się goić. Z niecierpliwością czekałam na odpowiedź Hazzy, która szybko nastąpiła :
- Czy mnie coś z nią łączy ? Poza blizną na jej czole ? Myślę, że... - chwila zamyślenia - tak. A co tak naprawdę jest między nami dowiem się niebawem. - powiedział i pokazał rząd białych zębów Zapomniałam o wszystkim co się dziś wydarzyło. Czułam się taka szczęśliwa. Do czasu kiedy na ekranie nie pojawiło się kolejne zdjęcie i nie zabrzmiało kolejne pytanie...


________________________________________________________________________
na dzisiaj tyle :p skończyły mi się rozdziały, teraz będę pisać na bieżąco.
JEŻELI JESTEŚ TUTAJ POZOSTAW JAKI KOLWIEK ŚLAD (skomentuj, wyraź swoje zdanie lub po prostu kliknij 'tak'/'nie'), na prawdę nie zajmie ci to dużo czasu, a mnie zmotywuje. pozdrawiam :)

Rozdział 17 ''Pojechali do Włoch''

Pobudka 6:00.
- Kornelia wstawaj ! Dość tego dobrego. Zbieraj się to cię podwiozę do tej szkoły. - wpada tata to pokoju i zdziera ze mnie kołdrę.
- Zaaraaz, a muszę w ogóle iść ? Piątek jest, ostatni dzień, normalnie jakbyśmy wrócili to nie byłoby mnie też dziś. - przykrywam się z powrotem, tym razem po same oczy.
- Wstawaj, nawet byś nie miała z kim zostać w domu, bo my z mamą jedziemy do pracy... A właśnie, nie będzie nas do niedzieli. Jedziemy w trasę z towarem. Koło 14 przyjedzie tu do ciebie ciotka Anka i będzie z tobą do naszego przyjazdu. - oznajmił siedzący na kraju łóżka tata. Nie powiem zdziwiona byłam. Jak zwykle dowiaduję się w ostatniej chwili. Ale co na to poradzę ? Nic, no właśnie.
- Przecież nie mam pięciu lat żebym nie mogła sama w domu zostać kilka godzin. Umiem już o siebie zadbać tato. W szkole i tak teraz pewnie nic nie robią. Oceny już dawno wystawione. - przewróciłam się na plecy i usiłowałam udobruchać siedzącego obok czterdziestolatka.
- Dobra nie chodź już do tej szkoły dziś. Ale masz siedzieć w domu i nikogo nie spraszać. My za godzinę wychodzimy. To śpij jeszcze. - poczochrał mnie i wyszedł. Uff, udało się. Zawinęłam się w kłębek i usnęłam.
- Kornelia, Kornelia, wstawaj, obiad. - otworzyłam oczy i zobaczyłam stojącą nade mną ciocię.
- Oo, cześć ciociu. Obiad ? Która jest godzina ? - popatrzyłam się na zegarek. Była już 15 ! Ale sobie pospałam. Ale co tam dość się jeszcze wczas nawstaje. Ciocia wyszła z pokoju. Przeciągnęłam się kilka razy i hop. Wstałam na równe nogi. Wyciągnęłam z szafki dresy, jakąś koszulkę, bieliznę i poszłam do łazienki. Zimna woda dobrze działa na rozespany organizm. Włosy w kok i gotowe. Zeszłam na dół i od razu skierowałam się do kuchni. Obiad był już na stole, ziemniaczki, jakaś surówka i kotleciki z kurczaka. Lubię dania cioci, są smakiem zbliżone do tych z restauracji, a są dużo zdrowsze. Zjadłyśmy, porozmawiałyśmy. Oczywiście i do niej już dotarło co przydarzyło mi się w Niemczech. Kazała opowiadać ze szczegółami. Mam do niej duże zaufanie i w ogóle traktuję ją jak najlepszą przyjaciółkę. Dogadujemy się wręcz idealnie. Ona zwierza się mi, a ja jej. Nie szczędziłam niczego. Tym razem opowiadałam kropka w kropkę o tym co tam się działo, a ona słuchała, czasami o coś zapytała. Uśmiech nie schodził nam z twarzy. Tak minęło nam popołudnie. Wieczór przed telewizorem. Dobre komedie, horrory, popcorn, cola i chipsy. Spać poszłyśmy o północy. Praktycznie tak zleciał weekend. Rodzice wrócili bardzo późno nawet nie wiem dokładnie o której. Przed 23 ich jeszcze nie było.
- Wstawaj ! teraz już nie ma żartów. Idziesz do szkoły ! - jak zwykle tata urządził mi pobudkę. Dosłownie na śpiącku popatrzyłam na zegarek. 6:30, o rany już późno. Zerwałam się na równe nogi. Chociaż w sumie, nie było to dosłowne zerwanie się tylko coś w podobnie do ruchów leniwca wdrapującego się na drzewo. Podstawowe czynności w łazience. Schodzę na dół. Mama oczywiście od razu zapakowała mi cztery kanapki do torby, choć zawsze prosiłam o dwie. Jedną wręczyła mi do rąk, żebym, mogła zjeść w samochodzie, ponieważ po drodze do pracy tata podrzuci mnie pod szkołę. Łyk herbaty i jedziemy. Zasypiałam w aucie. Nie mogłam wygrać z zamykającymi się powiekami.
- Jesteśmy - potrząsnął mną tata. Przetarłam oczy, podziękowałam i wyszłam z pojazdu. Odzwyczaiłam się już od tego budynku. Pewnym krokiem idę przed siebie, błądząc wzrokiem po reszcie młodzieży. Mam dziwne wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzą. Okej, nie ważne. Idę dalej. Co jakiś czas słyszę skierowane w moją stronę ''cześć, hej, siema''. Dziwne bo nigdy nie zwracało na mnie uwagi tyle ludzi. Zamyśliłam się i już nie zwracając uwagi na innych kierowałam się do klasy w której miała odbyć się matematyka. Już miałam otwierać do niej drzwi gdy ktoś złapał mnie za rękę. Była to Kaja, która najwyraźniej znalazła sobie już nową paczkę.
- Przespałaś się już z gwiazdeczką ? - zapytała wścibsko, a jej nowe psiapsióły tylko chichotały pod nosem.
- Yyy słucham ?! - zapytałam zdziwiona i nie od razu załapałam o co chodzi.
- To co słyszałaś - prychnęła i poszły Przeraża mnie to jak bardzo zazdrość może zniszczyć człowieka. Kiwnęłam tylko bezwładnie ramionami i weszłam do klasy. Siedziała tam już Majka z Maćkiem. Jak zwykle spisywali zadania. Przywitałam się z nimi, usiadłam na swoim miejscu i rozpakowałam książki, niby już się mieliśmy nie uczyć ale pani jak to pani jeszcze znalazła jakieś nie do końca przerobione tematy. Minęło pięć minut i zaczęli się schodzić wszyscy do klasy. Kolejne pięć i wszyscy już po dzwonku czekaliśmy na panią. Lekcje szybko zleciały. Jak zawsze po szkole poszliśmy na lody i wzajemnie się odprowadzaliśmy. W domu przywitała mnie ciocia. Byłam zdziwiona bo nie było moich rodziców, a mówili że będą na mnie czekać i pojedziemy do galerii.
- Cześć ciociu - przywitałam się z nią. Nie odpowiedziała. Miała minę jakby zobaczyła ducha.
- Co się stało ? - zaczęłam wypytywać, bo chciałam się jak najszybciej dowiedzieć o co chodzi.
- Bo.. bo... Kornelia, wiesz że rodzice cię bardzo kochają ? - usiadła przy stole i bardzo poważnie zapytała.
- Tak, a co to ma do rzeczy ? - pytałam zdziwiona.
- Chcą dla ciebie jak najlepiej, żeby potem w życiu było ci łatwiej - ciągnęła zabawę. Zniecierpliwiona usiadłam naprzeciwko jej i pytałam dalej:
- Dowiem się w końcu o co chodzi ?! - Zmieszała się trochę i ostatecznie wydusiła z siebie:
- Dostali dobrą ofertę. Bardzo wysoka stawka do zdobycia. Pojechali do Włoch. - Że co proszę ? Co zrobili ? Zbulwersowałam się:
- Na ile ? - wciąż nie mogłam uwierzyć.
- Na rok - cicho oznajmiła ciocia. Usta otwarły mi się szeroko. Oczy miałam jak spodki. Jak mogli mi nic nie powiedzieć ! Nawet się nie pożegnali. Co to ma być w ogóle ? Nie mogłam w to uwierzyć. Rozumiem krótkie wyjazdy znienacka, ale krótkie nie na rok ! Powoli zaczyna mi się już takie życie nudzić. Rodzice żyją tylko pracą. Jakiś szok że pojechaliśmy do tych Niemiec. Nawet nie przejęli się zbytnio faktem że spędzałam czas z najprzystojniejszym, sławnym chłopakiem. Rozmawiałam z nimi na ten temat bodajże 3 razy. Głównie kończyło się na kilku ostrzeżeniach, żebym uważała i temat schodził na pracę. W sumie to nawet cieszę się że wyjechali, odpocznę trochę.

Dni leciały na chodzeniu do szkoły, rozmowach z ciocią, przygotowywaniu różnych dań, spotykaniu się z przyjaciółmi, niecierpliwym czekaniem na wyniki testów, pisaniem praktycznie co dziennie jakichś testów, które potem miały pomóc nam wybrać odpowiednią szkołę, szlifowaniu angielskiego. Po za tym nic się nie działo. Nie wchodziłam na żadne strony plotkarskie, na TT też nie wchodziłam. Wolałam nie wiedzieć co dzieję się u Harrego, bo wiem że rozkleiłabym się i czekanie do wakacji stało by się jeszcze większa torturą.

Poniedziałek trzy tygodnie później. Przyszły wyniki. Bałam się otworzyć koperty. Poprosiłam więc o to ciocię, która bez najmniejszego zawahania otworzyła ją i od razy przeczytała zawartość. Z każdej części miałam więcej niż 75 % z angielskiego nawet udało mi się zdobyć 95 %. Byłam z siebie dumna. Myślałam że gorzej mi poszło. Odłożyłam papiery do szafki w salonie i poszłam do swojego pokoju. Po prostu z nudów postanowiłam jednak zobaczyć co tam u 1D. Włączyłam laptopa. Weszłam na Twittera, facebooka i aska. Twitter - 1 000 nowych follow, łał zdziwiłam się, na facebooku w sumie nic się nie zmieniło i na asku 106 pytań. Jak to wszystko zobaczyłam to buzia mi się szeroko otworzyła i nie chciała zamknąć, a oczy o mało mi nie wypadły. Przeczytałam kilka pytań i miałam dość, brzmiały mniej więcej tak : ,, jak to jest być z gwiazdą ? , spałaś już z Hazzusiem ? -,- , dziewczyno ale masz szczęście. Powodzenia życzę ! ;) , odpier*ol się od niego, nie masz nawet najmniejszej szansy być z nim !! , pozdrowisz ich ode mnie ? , przedstawisz mnie kiedyś im ? szczęścia :* ''. Dość, bo popadnę w depresje. Dobra może nie aż w depresje ale serce boli jak czyta się niektóre chamskie komentarze. Kolejny przykład ludzkiej zazdrości. Bez długiego namysłu usunęłam konto. Twitter. Follow back od Louisa, Liama, Zayna, Nialla i Harrego chyba najbardziej mnie ucieszyły. Wchodzę na tablice i posypały się nowe twitty oczywiście chłopaków, bo praktycznie nikogo innego nie miałam w obserwowanych. Pisali coś o trasie koncertowej. Harry napisał też, że nie może doczekać się już wakacji. Uśmiech od razu pokazał się na mojej twarzy. Jadę w dół i nagle pewno zdjęcia wbiło mnie w fotel jak młotek gwoździa do deski. Było to zdjęcie dodane przez pewną fankę z Niemiec i podane dalej przez Harrego, a na nim ja w objęciach loczka idziemy do WB. Bardzo dobrze było widać moją twarz i każdy kto znał mnie na pewno wiedział już, że to na 100 % ja jestem tą tajemniczą wybranką. Na początku były same miłe komentarze, ale potem zaczęły sypać się coraz gorsze. Wyłączyłam, nie czytałam. Odetchnęłam głęboko i postanowiłam odczytać prywatne wiadomości bo też ich nie było mało. Głównie były to prośby o follow back. Zaczęły mnie już boleć oczy. Wyłączyłam laptopa i poszłam na dół coś zjeść. Cioci już tam nie było. Pewnie poszła do sklepu. Wyciągnęłam serek z lodówki, zjadłam i poszłam się umyć. Stanęłam przed lustrem i wyobraziłam sobie Harrego, stoi obok i mnie obejmuje. Przeleciał mnie przyjemny dreszcz. Otrząsnęłam się i poszłam położyć się w końcu. Chwile poleżałam i stwierdziłam, że nie jest jeszcze późno i nie chce mi się spać. Sięgnęłam po lapopa i znowu włączyłam Twittera. 10 nowych wiadomości. Loui, Zayn i Harry. Loui : '' kiedy się zobaczymy ? Harry już wytrzymać nie może ! x'', '' co tam u Ciebie w ogóle ? '', Zayn : '' przyjeżdżaj szybko do tych Niemiec ! '', '' Harry nas tu zanudzi na śmierć ! '' i 6 od samego loczka : '' hej maleńka, jeszcze tylko miesiąc xxx '' , '' już nie mogę się doczekać '' , '' przyjedziesz prawda ? '' , '' masz pozdrowienia od wszystkich, nawet od naszego menadżera '' , '' tęsknie xxxxxxx '' , '' odpisz jak tylko przeczytasz ''. Śmiałam się do siebie. Nie możliwe ! A jednak. Odpisałam płacząc ze szczęścia : '' dokładnie za 29 dni się zobaczymy. Nie dużo, szybko zleci. Miłej zabawy bo znając was właśnie wybieracie się na jakąś imprezę. Ja idę spać. Dobranoc xo ''. Żeby to napisać nie potrzebowałam słownika. Nauka angielskiego idzie mi coraz lepiej. Jestem z siebie dumna, po raz kolejny. Haha. Dobra wyłączam komputer i idę spać, bo jutro prawdopodobnie czeka mnie ciężki dzień, ostatnie testy.

Rozdział 16 ''Poczułam się niezręcznie''

...Patrycji ? Co ona tu robi ? A gdzie się podziała Ula ? Może nie dała radę przyjść. Zdarza się przecież. Podeszłam do nich. Na szyję rzuciła mi się Justyna i Majka, reszta pomachała tylko rękami z uśmiechem.
- Co tu robi Patrycja ? - wyszeptałam zdziwiona do Majki podczas uścisku.
- Aaaa bo jak ciebie nie było, to ona się chyba pokłóciła z Kają i jakoś zaczęła z nami siedzieć na przerwach, gadać i w ogóle. Kaja też na ciebie podobno ostro najeżdżała i o to głównie chyba poszło. - tłumaczy mi przyjaciółka. Okej, ale dziwnie. Przecież zawsze były takimi wielkimi przyjaciółkami. No cóż, różnie to bywa. Mam nadzieję, że nie będzie z tego jakichś problemów.
- Hej, co ty tak wcześniej jesteś ? - zagadała Patrycja gdy tylko weszłyśmy do altanki.
- Tata musi pana Marka zastąpić w pracy - wytłumaczyłam i usiadłam na ławce obok Filipa i Majki. Siedziało nas tam siedmiu. Ja, Justyna, Majka, Patrycja, Filip, Jeremiasz i Maciek.
- No to opowiadaj jak tam było ? - przybliżył się do mnie blondyn (Filip) i objął mnie ramieniem. Poczułam się niezręcznie. Wydawało mi się jak bym zdradzała kogoś. Ale kogo ? Harrego ? Przecież nawet nie byliśmy razem. Jednak to poczucie było silniejsze, wysunęłam się z jego objęć i przesiadłam się na drugą ławeczkę, ku Majce i Maćku. Zrobił dziwną minę, bo przecież jeszcze dwa tygodnie temu wtuliłabym się w niego zadowolona. Justyna też była zaskoczona, jako jedyna wiedziała, że podoba, a raczej podobał mi się Filip, a ja jemu. Cóż, pozmieniało się dużo. Wracając do tematu. Uśmiechnęłam się jak gdyby nigdy nic i zaczęłam opowiadać wszystko, no prawie wszystko. Niektóre szczegóły pomijałam, np to że Harry u mnie spał, że wziął mnie na obiad do najdroższej restauracji w Niemczech. Nie warto wzbudzać zazdrości, bo wiem, że niektórym nie było by miło. I tu mam na myśli blondyna, który i tak już za pewne wiedział co się święci. Słuchali z wielkimi uśmiechami od czasu do czasu dopowiadając '' ale fajnie, ale czad'' i różne inny tego typu tekściki. Minęło tak około 2 godzin. Pierwsza poszła nasza zakochana para, Majka i Maciek, potem Jeremiasz z Filipem, który wydawał się być zły. Zostałyśmy we trzy. Dziewczyny jeszcze poopowiadały mi jak tam w szkole, a mnie aż przetrzepało jak pomyślałam o tym że jutro sama się dowiem. Wybiła już 20:00. Poszłyśmy z Just odprowadzić Patrycję. Przedtem nie mogłam się przyzwyczaić do towarzystwa Stylesa, a teraz dziwnie się bez niego czułam.
Więc już jestem sama, kilka minut i będę w domu. Nie lubię chodzić sama po ciemnych ulicach. Nigdy nie wiadomo co wyskoczy zza rogu. Takie są już zalety miasta. Nigdy nie chciałam w nim mieszkać ale niestety najbliższa rodzina tutaj jest i nie ma opcji o wyprowadzce. Tyle dobrze że mamy jeszcze swój własny dom, a nie mieszkanko w bloku. Weszłam już do naszego ogródka i nagle przypomniałam sobie o Ulce. Ciekawe dla czego jej nie było ? Szkoda, ale jutro się na pewno w szkole zobaczymy.
- Gdzie ty byłaś ? - woła mama z kuchni nie odrywając się od ucierania masy do ciasta.
- Przywitać się ze znajomymi. Mówiłam, że wychodzę. - tak po prostu odpowiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Jestem wykończona. Nie wiem czym, przecież nic takiego wyczerpującego nie robiłam. Przygotowałam szybko zeszyty na jutro do szkoły, wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać, jednak sen nie przyszedł mi tak szybko jak myślałam. Wzięłam telefon do rąk i weszłam na Twittera. W oczy od razu rzucił mi się twitt Harrego '' I miss her .xx '' . Czyżby to o mnie chodziło ? Uśmiechnęłam się i stwierdziłam że odpowiem. Po chwili namysły napisałam '' she too x ''. Nie czekałam na odpowiedź z jego strony. Wyszłam z aplikacji, nastawiłam budzić na 6:00, odłożyłam telefon na stolik, wtuliłam się w poduszkę i usnęłam.

Rozdział 15 ''...zdziwił mnie widok''

Tata budzi mnie o 8:00 rano i mówi, że wracamy do domu wcześniej. Nie ucieszyłam się tak bardzo z tego powodu, ale może szybciej minie mi czas do wakacji. Wstałam, ogarnęłam się i zaczęłam się pakować. Godzina i jestem gotowa. Zeszłam z walizkami na dół. Wszyscy jak zwykle siedzieli przy stole. Dosiadłam się bo jakoś nikt nie krzepił się do innej czynności niż gadanie. Słuch mi się wyłączył. Sparłam się na rękach, wpatrzyłam w kwiatki na stole i myślałam o wakacjach. Gdy Harry mówił, że nie może się doczekać ja udawałam, że jest mi to obojętne i zupełnie mi się do tego nie śpieszy, ale było na odwrót. Pragnęłam tego najbardziej na świecie.
- Kornelia, haloo ! Kwiatki cię zahipnotyzowały czy jak ? - macha mi ręką przed oczami kuzyn.
- Co, co ? Jak ? Gdzie ? Niee ! Tak tylko zamyśliłam się - udawałam, że nic się nie stało. Posiedzieliśmy tak jeszcze z godzinę. Pogadaliśmy o wszystkim i o niczym.
- Nom to zbierajmy się, bo nigdy nie wyjedziemy - tata zarządził i wstaje od stołu.
- A tak właściwie to czemu wracamy dziś ? - opamiętałam się że przecież mieliśmy wyjeżdżać za 2 dni dopiero.
- Znajomy miał wypadek i jest w szpitalu. Szef dzwonił, że trzeba go zastąpić na jakiś czas - odpowiedziała mama. Zdziwiłam się. Ale nie teraz o tym. Wakacje ! Wakacje mi siedzą w głowie. Ja chce już wakacje ! Chce do Harrego ! Wytrzymam. Nie ma, że nie. Im dłużej będę czekać tym bardziej potem będę się cieszyć. Tak, nie myślmy na razie o tym. Pomyślmy o hm... o szkole. Wrócę, pewnie wszyscy będą już wiedzieć o tym, że osobiście poznałam One Direction i w ogóle. Znając życie albo będę miała milion fałszywych przyjaciółek koło siebie albo będą mi tak zazdrościć że aż nienawidzić. Ciekawe, ale już niebawem się dowiem.
- No to mam nadzieję, że przyjedziecie do nas w wakacje. Weźcie się zbierzcie to u nas teraz coś pozwiedzamy - zagadywał tata. Wujek zapewnił, że przyjadą. Okej, wyściskaliśmy się. Śmialiśmy się z byle czego. Przekrzykiwanie na pożegnanie. Nie lubie pożegnań.
- To pisz jak tam z tym lokatym - ostatni raz uściskałam się z Sebkiem.
- No przecież, jak bym mogła ci nic nie mówić ?! - śmiech, walizki do rąk i idziemy do samochodu. Wsiadamy, odpalamy i oczywiście przy odjeździe tatuś musiał pokazać jaki ma donośny klakson. Machali nam, my im. Dobra, już straciliśmy ich z oczów. Włożyłam słuchawki i rozłożyłam się na tylnym siedzeniu. Lubie tak jechać, a przed nami długa droga. Różne klimaty w głośniczkach. Avici, JLS, The Black Eyed Peace, hous, electro, pop, rap, wszystkiego po trochu. Nie zabrakło One Direction. To przy ich piosenkach robi mi się ciepło na sercu i szeroki uśmiech pojawia się na twarzy. Co jakiś czas robiliśmy przystanki na stacjach. Jechaliśmy, jechaliśmy i jechaliśmy.
- Tatoo, daleko jeszcze ? - zapytałam znudzona już tą jazdą.
- Jeszcze z 3 godziny - odpowiedział po chwili namysłu. Ległam z powrotem. No to już nie tak dużo. Tego wyjazdu nie zapomnę chyba do końca życia. Warto było pomylić drzwi. Warto było mieć rozwalone czoło. Ale się cieszę. Jestem już świadoma tego wszystkiego, ale dalej nie mogę się do tego przyzwyczaić. Dla czego akurat ja ? Ani ładna nie jestem, ani nic. Dobra coś musi być, że zwrócił na mnie szczególną uwagę. To teraz pozostaje się douczyć angielskiego, bo ciągłe chodzenie w tych słuchawkach nie jest przyjemne.
- Kornelia, obudź się jesteśmy - potrząsa mną mama.
- Co już ? Tak szybko ? - zdziwiłam się. Musiałam twardo usnąć. Wyszłam z samochodu, chwyciłam za telefon i wykręciłam numer do Justyny.
- Halo, Justyna ? - odezwałam się gdy usłyszałam dziwny głos.
- Nie ale już daję - to chyba jej brat.
- Halo ? Korek ! Hej, jak tam ? - ucieszyła się dość wyraźnie.
- Spotkamy się za godzine ? Wróciłam wcześniej - równie ucieszona zapytałam.
- Ale fajnie, na reszcie się zobaczymy ! To za godzinę w altance. Zadzwonię po resztę - potwierdziła i się rozłączyłyśmy. Chwyciłam za walizki i pobiegłam do domu rozpakować się i przygotować na spotkanie. Godzina minęła szybko. Wbiegłam jeszcze na górę żeby powiedzieć rodzicom, że wychodzę. Porwałam szybko wielką paczkę żelek i wybiegłam z domu. W 10 minut dotarłam na miejsce, gdzie zdziwił mnie widok...

Rozdział 14 ''Niesamowita zabawa''

O 7:00 obudził mnie budzik. Tak strasznie nie chciało mi się wstawać. W domu było zbyt cicho na to żeby ktokolwiek wstał, czyli że wszyscy jeszcze śpią. Przestawiłam budzik na 8:30, ale pewnie i tak zaraz mnie ktoś obudzi. No i nie pomyliłam się. 8:00 do pokoju weszła mama i kazała mi się zbierać bo śniadanie i jedziemy do HP. Zgramoliłam się jakoś z łóżka. Wyciągnęłam z szafy moje ulubione rurki, zieloną koszulke, bieliznę i poszłam do łazienki się przygotować. Zimna woda dobrze robi rano. Pobudza wszystkie komórki do pracy i aż chce się żyć. Włosy spięłam w nieogarniętego koka, umyłam zęby, popatrzyłam się ostatni raz do lustra, szeroki uśmiech do najszczęśliwszej dziewczyny (mnie w lustrze) i na dół na śniadanie.
- Dzień doobry - zadowolona weszłam do salonu gdzie wszyscy już siedzieli przy stole i zajadali się jejecznicą. Nikt nie odpowiedział. Pokiwali tylko głowami nie odrywając się od jedzenia. Usiadłam między tatą a Sebastianem, wzięłam talerz i nałożyłam sobie jajecznicy. Ciągle kogoś mi brakowało koło siebie. Zastanawiał się tylko kogo, ale nie mogłam skojarzyć, aż wreszcie zawibrował mi telefon w kieszeni. Dostałam sms-a od Harrego ! Tak ! To własnie jego mi brakuje. Znamy się już kilka dni i dużo ze sobą przebywaliśmy, a ja wciąż zapominam że go aż tak blisko znam. Trzeba sobie mózg naoliwić bo szwankuje. No cóż. Wracając do sms-a, otworzyłam go, włączyłam na tłumaczenie i automatycznie przestałam jeść. ''Hej :* mam nadzieję że Cię nie obudziłem. Masz pozdrowienia od chłopaków. Zaraz mamy wywiad, potem zdjęcia i koncert, więc pewnie nie będę się odzywać aż do wieczora ;(( Chciałbym się z tobą jeszcze spotkać przed wyjazdem do Włoch ale to niestety nie możliwe. Che już wakacje. Tęsknie xxxxx'', tak brzmiała wiadomość. Uśmiechnęłam się do telefonu i chwile patrząc w ekranik zdecydowałam się w końcu odpisać : ''hej, nie obudziłeś mnie. hehe dziękuję :* nic nie szkodzi, nie przejmuj się tak mną, przeżyje bez kilku smsów od Ciebie. Wystarczy mi świadomość, że myślisz o mnie :p Nie jest źle, nie przesadzaj. Zobaczymy się JUŻ przez wakacje. A teraz skupiaj się tam nad One Direction. Powodzenia i udanego dnia, z resztą u was każdy dzień jest udany. xo''. Tłumacz i wyślij. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Wsunęłam telefon z powrotem do kieszeni i zaczęłam jeść resztki śniadania.
- Co ? Kochaś napisał ? - zapytał wyśmiewczo Sebek.
- Tak ! I co zazdrościsz, że do ciebie nikt nie pisze ? - pokazałam mu język, zaśmiałam się i wstałam odnieść talerze. Była moja kolej więc musiałam je jeszcze pozmywć. Szybko w sumie poszło. Poszłam na górę, ledwo włączyłam laptopa kiedy:
- Kornelia zbieraj się jedziemy ! - woła mama z przedpokoju. Eh, wstałam, ubrałam trampki i zeszłam na dół. Wszyscy byli gotowi. Zapakowaliśmy się do auta i pojechaliśmy. Długo się jechało. Tata siedział z wujkiem z przodu, mama z ciocią w środku, a my z Sebkiem w samym tyle. Dyskutowaliśmy na rozmaite tematy, śmialiśmy się ze wszystkiego praktycznie. Strasznie lubie się z nim wygłupiać.
No, na reszcie dojechaliśmy. Los chciał, że kolejka po bilety była krótka. Genialnie tam jest ! Kolejki, karuzele i różne inne. Byliśmy z kuzynem prawie na wszystkich. Niesamowita zabawa. Na pewno tam jeszcze kiedyś pojadę. Do domu wróciliśmy koło 22:15. Byłam tak zmęczona że ledwie wzięłam szybki prysznic, dowlekłam się do łóżka i w okamgnieniu usnęłam.

Rozdział 13 ''Delikatnie, z wielkim uczuciem''

...Harry chwycił mnie za rękę, przyciągnął ku sobie i pocałował. Delikatnie, z wielkim uczuciem. To było niesamowite, rozpłynęłam się na siedzeniu. Miałam ochotę pogłębić ten pocałunek, żeby nigdy się nie skończył, ale nie, jeszcze nie czas. Odsunęłam się od niego i z lekkim uśmieszkiem powiedziałam:
- Nie. - Puścił moją rękę i uśmiechnięty odpowiedział:
- Nie szkodzi, ja poczekam. A to na przypieczętowanie znajomości i pożegnanie. W końcu widzimy się za dwa miesiące. Nie wytrzymałbym gdybym tego nie zrobił. - Serce biło mi jak szalone. Nie wiedziałam co robić. Wyjść z auta czy zostać ? Wyjść czy zostać ? Wyjdę, tak, wychodzę. Zanim zamknęłam drzwi nachyliłam się jeszcze do środka.
- No to widzimy się niebawem ?! - On posmutniał, ja się uśmiechałam.
- Dopiero przez wakacje - rzucił smutnie, a ja na to:
- JUŻ przez wakacje. Powodzenia na koncertach. Pozdrów chłopaków. I jeszcze raz dzięki za to co robisz dla mnie. Cieszę się że cię poznałam poza sceną i internetem. - No nareszcie, rozpromieniał !
- To ja dziękuję. Trzymaj się. Pamiętaj o mnie dobrze ? - Zaśmiałam się:
- Mam słabą pamięć... Eee przepraszam kim ty jesteś ? - chwila ciszy i udawanego smutku
- No co ty o tobie na pewno nie zapomnę. Paa i pamiętaj na przyszłość żeby powoli otwierać drzwi - Zaśmialiśmy się po czym zamknęłam drzwi i pomachałam mu. Odjeżdżając mrugnął światłami. Stałam jeszcze tak chwile zanim znikł mi z oczu. To na prawdę moje życie ?! Myślałam że będę skakać z radości. Byłam tak szczęśliwa. Jedyne co mnie przygnębiało to, to że zobaczę tego chłopaka dopiero przez wakacje. Ale przecież to tylko około dwóch miesięcy ! Szybko zleci. Odwróciłam się i ruszyłam do domu. Wsadziłam klucz do zamka. Już miałam przekręcać gdy drzwi się otworzyły. Dziwne, zawsze są zamknięte. Pewnym krokiem przekroczyłam próg i udałam się do salonu gdzie wszyscy siedzieli. Zawzięcie o czymś dyskutowali, nie wiem o czym bo przekrzykiwali się jak to zawsze w takich sytuacjach i nic nie szło zrozumieć. Przywitałam się, siadłam obok Sebastiana który grał na konsoli i zwinęłam słuchawki (te tłumaczące) do kieszeni bluzy.
- Grasz ze mną ? - zagadał kuzyn na co ja:
- No pewnie i tak nie ma nic ciekawszego do roboty. - Podpiął mnie, poszperał w ustawieniach i graliśmy w grę, która polegała na chodzeniu człowieczkami, zdobywaniu jak największej ilości diamentów i zabijaniu różnych, dziwnych stworzeń. Nie szło mi za dobrze. Cały czas myślałam o Harrym. Wyobrażałam sobie nasze spotkania przez wakacje. Tak bardzo w tej chwili pragnęłam jego spojrzenia, głosu, zapachu, dotyku.
- Ej, bo cię zabiją za chwile ! - krzyknął Sebek i zabrzmiał charakterystyczny dźwięk oznaczający koniec gry.
- Eeeee, zepsułaś ! - udawał złego ale zaraz zaczął się śmiać.
- Oj taam, raz możemy przegrać - machnęłam ręką i odłożyłam dżojstik. Zachciało mi się spać. Coo ? Tak wczas ? Popatrzyłam na zegarek. Nie, jednak nie wczas, 22:45. Już miałam wstawać kiedy ciocia zapytała:
- Co dziś robiłaś ? Słyszałam że ten piosenkarz był u ciebie - uwaga wszystkich skupiła się na mnie. O rany, jak ja nie lubię takich sytuacji. No ale cóż
- Taak, zdziwiłam się bardzo jak przyjechał. Chciał mnie wziąć do Haid Parku. Nie chciałam z początku ale potem Sebastian powiedział że zaprasza kolegów i że będzie mi się nudziło. To stwierdziłam ostatecznie że pojadę z nim. Najpierw byliśmy na obiedzie, potem mieliśmy jechać do tego parku ale chłopaki grali jakiś koncert i musieliśmy wracać. Chciałam jechać już do domu, ale Harry uparł się że weźmie mnie do nich. Posiedziałam tam trochę, posłuchałam ich, pogadałam i odwiózł mnie z powrotem - streszczałam jak tylko mogłam. Chciałam iść już spać. Sebek zaczął się śmiać. Zaraz zorientowałam się o co chodzi. Tak, nie powiedziałam im że Harry u mnie spał. Wole nie. Potem by było wielkie dochodzenie, przeżywanie co myśmy mogli robić.
- Ooo to ten chłopak chyba cię polubił i to tak strasznie - zrobiłam się czerwona, przy najmniej tak mi się wydawało. Zaśmiałam się i wstałam.
- Idę się położyć jestem zmęczona - zrobiłam krok i wujek zatrzymał mnie na chwile:
- Namyśl się co chcesz jutro robić. - Oo, nie mam pojęcia. Nie mam nawet siły myśleć no ale co poradzę, od kąd przyjechałam tutaj nie spędziłam z nimi więcej czasu niż tylko przy posiłkach. Powiedziała tylko krótkie - okej. Dobranoc - i udałam się na górę do łazienki. Szybki prysznic, wskoczyłam w piżamę, udałam się jeszcze do spiżarki po butelkę wody i potem już do pokoju. Kilka łyków i do miękkiego łóżka. Nie mogłam usnąć przez dobre półtorej godziny. Cały czas myślałam o Harrym. Nie mogę doczekać się już wakacji. Dobra, czas spać bo jutro wymyśliłam że pojedziemy do tego Haid Parku i muszę być wypoczęta. Obracam się z boku na bok. Nie, dalej nie mogę spać. Wzięłam telefon do ręki, wyszukałam numer do loczka i napisałam mu smsa 'Już tęsknie. Dobranoc owieczko, chociaż pewnie i tak wybierasz się teraz na jakąś impreze. :*' Wahałam się czy to wysłać czy nie. Jak już stwierdziłam że wyśle przetłumaczyłam na angielski i wcisnęłam zieloną strzałeczkę. Poszło. Zrobiło mi się gorąco, Zrzuciłam z siebie kołdrę. Nie czekałam na odpowiedź bo wiedziałam że nie odpisze teraz, ale się myliłam, odpisał i to bardzo szybko 'też tęsknie kochana. Masz racje nie będę teraz spać. Idziemy z chłopakami do klubu. Szkoda że nie ma Cię z nami :( Kolorowych snów maleńka xxxx'. Uśmiechnęłam się do siebie, wtuliłam w podusze i na reszcie usnęłam.

Rozdział 12 ''...byłam grzeczna ?''

Zjadłam pierwsza i z szerokim uśmiechem wpatrywałam się w siedzącego naprzeciwko chłopaka, który kończył swoje danie, prawdopodobnie były to krewetki w jakimś sosie, sałatka z jakimś serem topionym i czymś czego nazwy nie znam. Skończył. Odłożyliśmy talerze na bok i szklanki po coli. Chwila ciszy. Postanowiłam ją przerwać
- Nom to co byłam grzeczna ? - zapytałam pewne siebie. Podrapał się po brodzie, popatrzył w sufit i zrobił zamyśloną minę. Po chwili udawanego namysłu stwierdził:
- Nie, nie pozwoliłaś mi się zachowywać jak dżentelmen. Ale i tak biorę cię do tego parku. - Zerwaliśmy się na równe nogi. Poszedł płacić, a ja udałam się ku wyjściu. Zaczepiła mnie jakaś dziewczyna. Mówiła po niemiecku, tłumacz w słuchawkach cały czas powtarzał 'nie znam takiego słowa,nie znam takiego słowa'. Mogłam tylko wywnioskować że komplementów od niej to ja na pewno nie słyszę. Kręciłam przerażona głową. Zaczęłam się śmiać gdy Harry stanął za tą dziewczyną i zrobił dziwną. Ona się odwróciła i dosłownie rzuciła mu się na szyje. Wyciągnęła telefon i zaczęła nagrywać. Nie będę przecież zazdrosna, bo o co ? Śmiałam się z jego przerażonej miny i bezsilności. Mówiła coś non stop, ale ani ja ani on nie rozumieliśmy nic. Wyciągnął z kieszeni czarny pisak, ona automatycznie wystawiła mu swoją rękę. Na jego twarzy zawidniało zdziwienie, a nawet można by powiedzieć że złość. Machnął ręką i podpisał się niestarannie na ręce fanki. Ona zaczęła piszczeć jak opętana. Odsunął się od niej, objął mnie w pasie i prowadził ku drzwiom. Szarpała go za koszulę ale jego to jakoś zbytnio nie ruszało więc dziewczyna odpuściła i wróciła do środka. Patrzyłam na niego pytającym wzrokiem.
- Nie lubię takich fanek. To znaczy kocham je wszystkie, ale niektóre, na przykład ta, mocno przesadzają. Podpisać się ? Na ręce ? Nie, to jest dziwne - odezwał się zgadując o co chciałam zapytać. Samochód już na nas czekał. Stanęliśmy przed nim. Nikt z nas jakoś nie szarpał się do tego żeby otworzyć drzwi.
- Teraz możesz mi drzwi otworzyć - zaśmiałam się i udałam damę pierwszego stopnia. Hazza pokazał bialutkie zęby i otworzył drzwi. Weszłam pierwsza, potem on. Już miał coś do mnie mówić, ale zadzwonił mu telefon. Prawdopodobnie dzwonił Niall. Jego akcent jest jego cechą charakterystyczną. Długo nie czekałam na potwierdzenie.
- Dzwonił Niall i powiedział że za dwie godziny gramy mini koncert - oznajmił z rozczarowaniem i nachylił się ku kierowcy powiedzieć o zmianie planów. Zdziwiłam się, bo nie wymienił mojego adresu. Stwierdziłam, że zapytam co jest grane:
- Odwieziecie mnie do domu czy mam wracać pieszo ? - na to drugie na pewno by nie pozwolił, a z resztą nawet bym się nie zgodziła. Przecież bym się zgubiła.
- Jak do domu. Obiecałem, że się tobą zajmę i dotrzymam słowa. A nawet jakbym nie obiecywał to bym cię nie odwiózł. Każda chwila z tobą to jak złoto, a poza tym chłopaki cię też polubili - zaśmiał się i runął na siedzenie. Po raz pierwszy rozmowa się nam nie kleiła. Postanowiłam że zaproponuje granie w grę Liama. Nie było sprzeciwu. Włączył ją i graliśmy. Śmialiśmy się z każdego wykonanego ruchu. Niecałe półtorej godziny szybko minęło. Dojechaliśmy pod duży hotel gdzie nocował zespół i miał się odbyć koncert jak się okazało na rzecz dzieci z sierocińca. Ochroniarze prowadzili nas do tylnego wejścia, a potem do pokoju w którym wszyscy na nas czekali. Gdy do niego weszliśmy Lou i Liam rzucili się na mnie jak lwy na antylopę. Byli strasznie weseli. Długo nie musiałam się zastanawiać z jakiego powodu:
- Zayn im ziółek do herbaty podrzucił. Nie przejmuj się zaraz im przejdzie - usprawiedliwił przyjaciół Niall. Obydwaj próbowali się złościć ale im nie wychodziło i śmiali się jak opętani, a my z nich.
- I oni mają zaraz wyjść na scenę i śpiewać - zapytałam i popatrzyłam na Harrego żeby im przetłumaczył. Zayn kład się ze śmiechu z przyjaciół i wyjąkał:
- Jeszcze ich dziesięć minut będzie trzymało - i śmiech. Są jeszcze bardziej zakręceni niż jak do tej pory słyszałam. Siadłam gdzieś na boku z Harrym i przyglądałam się całemu temu cyrkowi. Jak chłopakom już przeszło to był jeszcze większy polew. Darli się na Zayna, rzucali w niego poduszkami i co im tylko w ręce wpadło. To było jeszcze śmieszniejsze. Po chwili przyszedł menadżer i zabrał nas na mini scenę w holu, to znaczy chłopaków ja stałam za zasłonami. Ich piosenki, głosy wprawiały mnie w trans. Wyłącza mi się myślenie. Słysze tylko ich życiowe teksty. Kilka piosenek zaśpiewali. Chwile jeszcze rozmawiali z dziećmi , tłumacz (kobieta tym razem a nie słuchawki) pomijał niektóre słowa bo nie nadarzał tłumaczyć im z angielskiego na niemiecki. Pożegnali się, zbiegli z podestu i ruszyli w moją stronę. Kilka słów zamieniłam z gwiazdami i zadzwonił mi telefon. Dzwonił tata, pytał gdzie jestem i kazał mi szybko wracać do domu. Harry oczywiście że mnie odwiezie, to okej. Pożegnałam się i pojechaliśmy. Śpiewaliśmy, a może lepiej mówiąc wyliśmy ich piosenki. Dużo śmiechu. Ale musieliśmy się tamować bo loczek tym razem prowadził. Dojechaliśmy. Podziękowałam i już miałam wysiadać gdy...

Rozdział 11 ''...będę w tedy najszczęśliwszym chłopakiem...''

... Harrego z bukietem róż. Sebek podśmiewywał się tylko. Nie miałam pojęcia co robić. Przecież on miał być w całkiem innym miejscu. Serce zaczęło mi bić jak przy każdym spotkaniu z nim. Przecież on przyszedł do mnie do domu, a tak właściwie do domu mojego wujka. Schowałam twarz w rękach. Hazza stał wyprostowany, bukiet pięknych, czerwono-białych róż trzymał przed sobą i szeroko się uśmiechał. Oglądnęłam się za niego i w aucie którym przyjechał siedziało dwóch kolesi, zapewne ochroniarzy i Louis, który gdy tylko zobaczył że się patrze pomachał do mnie. Dobra, Korek czas się ogarnąć, nie będziemy przecież tak stali. Uf, no to trzeba go zaprosić do środka.
- Come on - wysiliłam się po angielsku. Wytarł buty o wycieraczkę i ucieszony wszedł do środka. Gdy zamykałam za nim drzwi zobaczyłam jak czarna mini limuzyna odjeżdża. No pięknie to wszystko zaplanowane, wiedziałam że nie przyszedł mi dać tylko kwiatów. Sebastian kiwnął głową żebym wzięła go na górę. Ale... Sama nie wiem. Sięgnęłam na półkę po słuchawki i założyłam je. Popatrzyłam na gościa i zauważyłam że on je już ma. Ee, to po co ja gadałam po angielsku ? Ruszyłam po schodach na górę i on zaraz za mną. Weszliśmy do mojego tymczasowego pokoju.
- Weźmiesz już te róże ode mnie ? - zaczął loczek. Trzepnęłam się w głowę. Ale ze mnie głupek. Zaśmialiśmy się. Odebrałam od niego podarunek, wyciągnęłam uschnięte tulipany z wazonu i włożyłam nowe, piękne kwiaty.
- Dziękuję - szeroko się uśmiechnęłam i wskazałam na łóżko. Tylko na nim mogliśmy siedzieć, bo nie było nic innego. Zaczęliśmy rozmawiać o różnych rzeczach. Strasznie nam się rozmowa kleiła. Zawsze o czymś zagadał. Zawsze wynalazł jakiś temat. Siedzieliśmy tak, śmiejąc się, opowiadając sobie różne historie, zadawając sobie głupie pytania, nie brakowało też chwil powagi. Godzina 00:30. Nie chciało mi się spać. Harremu też najwyraźniej nie śpieszyło się na powrót.
- Nie musisz już wracać. Jutro przecież znowu gracie koncert i z tego co wiem to na drugim końcu Niemiec, a tak właściwie to już dzisiaj. - zaczęłam po chwili ciszy.
- Koncert mamy przełożony na następny dzień. Chłopaki chcieli odpocząć i ja skorzystałem z okazji. Pomyślałem, że trochę z tobą pobędę. Przecież nie będziemy się widzieć dwa miesiące ? - wykręcił się i spoważniał.
- Chciałabym żeby tylko dwa. - posmutniałam i siadłam po turecku. Nagle zachciało mi się spać. Oczy same mi się zamykały.
- Spać ci się chce co maleńka ? - zapytał rozbawiony. Maleńka, o a co to nowe moje przezwisko ?
- Nie.. Tak. Do 2 jeszcze okej, ale 3 to już za długo jak dla mnie - uśmiechnął się, wstał z jednego końca łóżka i podszedł do mnie. O nie. Chyba się przeliczyłam. Czasu tak ? A on już sobie nie wiadomo co wyobraża. Zrobiło mi się gorąco. Już myślałam że będę musiała dać mu w twarz i wywalić za drzwi ale nie. Chwycił mnie za ramiona, przyciągnął ku sobie, przytulił i w takiej pozycji legliśmy. Jak on cudownie pachniał, nie lubię męskich perfum, ale te były piękne. Jeszcze bardziej zachciało mi się spać. Odpłynęłam i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Ale nie tak po prostu. Zasnęłam w ramionach Harrego, chłopaka w którym się chyba zakochałam.
Budzę się. Śniło mi się że przyszedł do mnie Styles z bukietem róż. Potem siedział ze mną bardzo długo. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się a potem usnęłam w jego ramionach. Rozespana, przeciągająca się szeroko uśmiechnęłam się do siebie. Fajny sen. Otwieram oczy, podnoszę się, a tu sen kolejny raz okazuje się być rzeczywistością. Nie wiem kiedy przyzwyczaję się do tego że to mnie Hazza wybrał. Siedzi na kraju łóżka z tacą ze śniadaniem. Tosty z dżemem truskawkowym i kakao.
- Pierwszy raz dostaje śniadanie do łóżka - mniaam. Zielonooki cały czas się uśmiechał i patrzył jak pochłaniam tost po toście.
- Sebastian pomógł mi przygotować i kazał przekazać, że dziś też jesteście sami w domu bo reszta za bardzo zabalowała i zostają do jutra. - Odłożyłam tackę, talerzyk i kubek na bok. Nie wiem co mną pokierowało ale siadłam Hazzie na kolanach i pocałowałam go w policzek. Chciał przekręcić głową żebym trafiła w usta ale mu się nie udało. Wtuliłam się w jego tors. Objął mnie i powiedział
- Sebastian mówił też że zaprasza kolegów. Więc mam się tobą cały dzień zaopiekować. Nie ma że nie. Zabieram cię do podobno najlepszej restauracji tutaj, a potem jak będziesz grzeczna to wezmę cię do Heide Parku. - Oo, zabrzmiało ciekawie, ale przecież nie będę na nim pasożytować.
- Ale za to co zjem płacę sama - zaprotestowałam, a on automatycznie:
- Nie ma takiej opcji moja droga. Idź się przebrać bo czeka nas dość długa droga. - Próbowałam nie ulegać ale jakoś mi nie szło. Wstałam niby obrażona z jego kolan i poszłam do łazienki się przygotować do wyjazdu. Po 30 minutach byłam gotowa. Weszłam do swojego pokoju, był pusty. Wzięłam ze szafy grubą bluzę, bo nie było zbyt ciepło i zeszłam na dół. Harry i kuzyn o czymś dyskutują. Nie wiedziałam że Sebek umie tak biegle mówić po angielsku. Oznajmiłam, że jestem gotowa. Mój opiekun na dziś wykonał jeden telefon i po kilku minutach podjechał czarny range rover. Pożegnaliśmy się z blondynem (moim kuzynem) i wyszliśmy z domu. Samochód wyglądał jeszcze lepiej niż zza szyby. Otworzył mi drzwi. Weszłam, a on zaraz za mną. Ruszyliśmy. Z przodu siedziało dwóch gości, chyba tych z którymi przyjechał. Patrzyłam przez szybę. Nie mogłam jakoś uwierzyć, że jadę tak wypasionym samochodem z ochroniarzami. Poczułam się jak jakaś gwiazda, którą nigdy nie chciałabym być.
- Hej, o czym tak myślisz - wybudził mnie z transu.
- Co ? Ja ? A nie o niczym konkretnym, w sumie. Myślę jaka jestem w tej chwili szczęśliwa - uśmiechnęłam się najmilej jak mogłam.
- To ciekawi mnie jaka będziesz w wakacje. Ja będę w tedy najszczęśliwszym chłopakiem na świecie i będę robił wszystko żebyś ty była najszczęśliwszą dziewczyną. - Patrzył się na mnie z takim wielkim uczuciem, bo nie wiem jak to inaczej nazwać. Dołeczki w jego policzkach i zielone, szklące się oczy doprowadzały mnie do szału. Miałam w tedy wielką ochotę, rzucić mu się na szyję i całować z taką namiętnością na jaką mnie tylko stać, wykrzyczeć to przeklęte 'tak' i robić wszystko to co normalne pary. Ale nie, musze poczekać. Musze wytrwać jeszcze jakiś czas. Musze dowiedzieć się czy to co mówi jest prawdą, czy jego uczucia są prawdziwe, szczere, trwałe, poważne czy tylko jestem kolejną panienką do zabawy. Przed nami jeszcze jakaś godzina jazdy, jak nie więcej. Samochód wyposażony był w malutki telewizorek. Włączyliśmy jakąś grę w którą wcześniej grał Liam. Bieganie, strzelanie, lubię takie. Śmialiśmy się przy tym dużo. Czas mijał i mijał, aż w końcu dojechaliśmy. Wyszliśmy z pojazdu. Przeleciał mnie dreszcz. Duża, pięknie wyglądająca restauracja. W około pełno kwiatów. Schowałam ręce do kieszeń, Harry zrobił zaraz to samo i pewnym krokiem ruszył do wejścia. Uśmiechnęłam się do siebie i poszłam za nim. Kolejny raz otworzył mi drzwi i wpuścił pierwszą. Ale tam pachniało. Zapachy różnych potraw mieszały się ze sobą tworząc idealną kompozycję. Nie było w niej dużo gości. Może dla tego że są dni robocze i większość ludzi pracuje, a nie siedzi po restauracjach. Mniejsza o to. Hazza zamknął za nami drzwi, chwycił mnie za ręke i prowadził do stolika, który najwyraźniej był już dla nas zarezerwowany. Już miał podsuwać mi krzesło
- Nie słódź mi tyle to po pierwsze, a po drugie dam sobie radę. - uśmiechnęłam się i usiadłam bez jego pomocy. Zdezorientował się troche, ale zaraz po tym siadł na przeciwko mnie. Dziwnie się czułam. Przecież to nie była randka, chyba ?! A co jeśli on właśnie brał to za nią ? Zrobiło mi się gorąco na myśl o tym. Pomedytowaliśmy trochę nad menu. Ktoś pomyślał bo było też tłumaczenie na Polski. Podszedł kelner. Wybrałam pierwszy lepszy zestaw. Frytki, kurczak i jakieś sałatki które polecił pan w białej marynarce (kelner). Loczek przepowiedział jakąś nazwę dania, nie mam pojęcia co to.
- Bierzemy wino ? - zapytał z szyderczym uśmiechem.
- Ja dziękuję, ale ty jak chcesz to się nie krępuj - odpowiedziałam stanowczo. Zrezygnował z wina, poprosił o dwie cole. Kelner przeczytał jeszcze to co zanotował żeby się upewnić, gdy dostał potwierdzenie uśmiechnął się i odszedł. Między nami zapanowała cisza. Bawiłam się serwetką, a mój towarzysz przyglądał mi się jakby pierwszy raz widział na oczy człowieka.
- No więc ? Opowiedz mi coś o sobie - zaczął w momencie, na co ja:
- Nie umiem tak o sobie opowiadać, musisz mi powiedzieć co konkretnie chcesz wiedzieć. - Uśmiechy nie schodziły nam z twarzy.
- To mam pomysł. Najpierw ja zadam ci pięć pytań potem ty mi, co ty na to ? - dobry pomysł
- Okej to dawaj pytania. - Chwile myślał, ale zaraz posypały się jak deszcz z nieba. Pytał głównie o dzieciństwo. O szkołę, rodzinę, przyjaciół. Odpowiadałam najbardziej wyczerpująco jak tylko mogłam. Miałam teraz ja zadawać ale przynieśli nam to co zamówiliśmy. W ciszy zaczęliśmy pochłaniać to co mieliśmy na talerzu.

Rozdział 10 ''Kornelia, ktoś do Ciebie''

...sms. '' Wchodź szybko na Twittera, wysłałam ci link do wczorajszego wywiadu z One Direction ! Nie uwierzysz ! Harry na tym koncercie co byłyście podobno poznał jakąś dziewczynę w której się zakochał. Ty mi mówiłaś, że wpadł na ciebie :D Ale przecież to raczej nie o tobie mówił, chyba no nie ? '' Była to wiadomość od Justyny. Ludzie, tak wczas. Ale co ? Zgramoliłam się jakoś z łóżka po laptopa. Włączyłam go i wystukałam w wyszukiwarce 'Twitter', zalogowałam się i włączyłam ten link. Dałam na tłumaczenie. Mówią o trasie, fanach, piosenkach, nowym albumie. Nic specjalnego, już miałam wyłączać gdy prowadząca zapytała się:
- A co z waszym życiem prywatnym ? Z waszymi związkami ? Loui jesteś z Eleanor, Liam ty rozstałeś się z Danielle, a teraz jesteś z Sophie, Zayn podobno planujecie ślub z Perrie i krążyły plotki że to koniec z 1D, to prawda ? - Hm, zaciekawiło mnie to. Rozbawieni chłopacy zaczęli jednocześnie dogadywać że to są bzdury i że nigdy się tak nie stanie. Gdy skończyli zapewniać, Zayn z całkowitą powagą powiedział
- Co ze ślubem dowiecie się w swoim czasie (śmiech). A co do odejścia z 1D ? To jest niemożliwe. Ten zespół jest całym moim życiem, nie wspominając już o tych czterech przystojniakach - zaśmiali się wszyscy. Prowadząca skomentowała to krótkim uśmiechem wypytując dalej:
- a ty Harry ? Po porażce z Taylor jak się pozbierałeś ? Masz już kogoś nowego na oku ? - Taylor, zapomniałam o tym że byli razem. Zatrzymałam wideo żeby przyjrzeć się zdziwionej i lekko zirytowanej minie Harrego. Uśmiech zszedł mu z ust, pochylił głowę, ale zaraz podniósł ją, sztucznie się uśmiechając:
- Tak właściwie, nie była to porażka. Było to kolejne ważne doświadczenie. Taylor to świetna dziewczyna. Cieszę się że mogłem ją aż tak poznać i spędzić z nią tyle fajnych chwil. Życzę jej wszystkiego najlepszego. - Cisza, nikt nic nie pytał, nic nie mówił. Blondynka (prowadząca) wyraźnie dawała znać, że czeka na odpowiedź na ostatnie pytanie. Zakłopotany i czerwony już loczek wydusił z siebie:
- Tak, mam kogoś na oku. Dziwna sytuacja. Jest z całkiem innego kraju. Jest niesamowita. Poznałem ją na wczorajszym koncercie. - Coo ? Zamarłam. Serce waliło mi jak podczas pierwszego spotkania z nim. Nie miałam w sumie pewności czy to o mnie chodzi ale po kolejnym pytaniu Jessici (bo tak miała na imię prowadząca)
- Wyznałeś jej już swoje uczucia ? Co to w ogóle za pytanie ? Przecież ty Harry Styles jesteś największym podrywaczem ! - i odpowiedzi Hazzy
- Tak powiedziałem jej. Potrzeba czasu. - byłam pewna że chodzi o mnie. W głośnikach zapadła cisza. Ciche 'łał' Jessici przerwało ją. Miała strasznie zdziwioną minę:
- Jak to jest ? Po raz pierwszy ty musisz starać się o względy u dziewczyny, a nie ona u ciebie. - W studiu zrobiła się poważna atmosfera. Wszyscy czekali na to co powie zupełnie speszony Styles:
- Tak, dziwne uczucie, ale dzięki niej zszedłem na ziemię. Ha Ha a co z tobą Niall ? - zaśmiał się i kradnąc kwestię prowadzącej skutecznie zmienił temat. Wszyscy zaczęli się śmiać. Rzuciłam się na łóżko. Rozmawiali jeszcze chwilę. Nie słuchałam. Wpatrywałam się w sufit. Jaką ja jestem szczęściarą. Kilka słonych łez szczęścia pociekło mi po skroniach. Z wielkim uśmiechem wstałam z łóżka. Zamknęłam laptopa. Poszłam do łazienki przygotować się do normalnego funkcjonowania. Przypomniałam sobie jeszcze że nie odpisałam Justynie. Wzięłam telefon i wysłałam zwykłego buziaka. Nie miałam pojęcia co napisać. Przyszedł raport, wsadziłam moją nokie do kieszeni i zeszłam na śniadanie. Byłam totalnie odcięta od świata żywych. Mówili coś do mnie. Ja im krótko odpowiadałam. Tak było aż do obiadu. Po obiedzie zostałam poinformowana że zostaje z Sebkiem w domu a reszta jedzie do jakichś znajomych. Prawdopodobnie wrócą bardzo późno. Gdy tylko wyjechali rzuciliśmy się na kanape, włączyliśmy PlayStation i graliśmy w jakieś gry. Strzelanie, zabijanie, uciekanie, dużo śmiechu. Tego mi trzeba było. Chwilowej odskoczni od szczęścia związanego z Harrym. Godzina grania...Dwie... Trzy... Aż zgłodnieliśmy. Poszliśmy zrobić sobie tosty. Zjadłam chyba z sześć. Kuchnia była praktycznie cała w keczupie po naszej zabawie, o ile można było to nazwać zabawą. Powierzchownie ogarnęliśmy wszystko i poszliśmy dalej grać, ale ktoś zadzwonił do drzwi. 21:30, kogo niesie tak późno. Sebek poszedł otworzyć, a ja już włączałam kolejną grę.
- Kornelia, ktoś do ciebie - zawołał kuzyn. Do mnie ? Kto to może być ? Przecież ja nikogo tu nie znam. Właśnie, a może to Monika albo Eva ? Ale skąd wiedziały by gdzie mieszkam ? Podeszłam ku drzwiom i o mało nie zemdlałam. W drzwiach zobaczyłam...




_____________________________________________________________________________
jeżeli już tu jesteś zostaw po sobie prócz jednego wejścia, jakiś znak, skomentuj, oceń :) krótka chwila a mnie ucieszy i zmotywuje :) pozdrawiam.

niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 9 ''Czy to się na prawdę dzieje ?''

...rzuciły mi się na szyję. Co ? Skąd ta zmiana ? Zdziwiłam się ale odwzajemniłam uścisk.
- Jeju w życiu nie przypuszczałam, że będę nich tak blisko - mówiła Kaja z łzami w oczach. Patrycja się tylko uśmiechała i dziwnie patrzyła w ziemię.
- A ty jak z Harrym ? - odezwała się w końcu.
- Hmm.. w sumie to nic. Na chwile pogadaliśmy - nie wiedziałam co powiedzieć. Przecież one nie wiedziały, że on się we mnie zakochał.
- Kurcze szkoda że to nie ja dostałam od niego drzwiami. A no i dzięki że nas wzięłaś ze sobą ku chłopakom - zaśmiała się Kaja.
- To trzeba było iść z Moniką. Nie ma sprawy przecież. Ej dobra zbierajmy się. O której macie pociąg ? A musicie już w ogóle jechać ? - udawałam że pytam ze smutkiem. Tak na prawdę to trochę cieszyłam się, że wyjeżdżają. Miałam już dość humorków Patrycji. Dobrze wiedziałam, że źle jej było z tą moją znajomością z Stylesem. No ale nie dziwię się.
- Zostałybyśmy dłużej ale mnie rodzice zabierają jeszcze do dziadków po jutrze, a poza tym 1D już wyjeżdża. - burknęła Patrycja i udałyśmy się w stronę parkingu. Oglądałam się co jakiś czas za siebie, by jeszcze raz zobaczyć loczka, ale ani razu go nie dostrzegłam. Za dużo ludzi. Tłum. Wszyscy się na siebie pchają. Bez problemu znalazłyśmy BMW wujka. Wsiadłyśmy i od razu pytania : jak było ? macie autografy ? zrobiłyście sobie z nimi zdjęcia ?
- Tak i nawet byłyśmy z nimi na przerwie w budynku, żeby potem nie było że dowiecie się o tym z telewizji - rzuciłam na początku z ironią a potem z śmiechem.
- Na prawde ? Pamiętał cię jeszcze ? Taki gwiazdor, to musiał cię konkretnie uderzyć że tak o tobie myśli - śmiali się wszyscy prócz mnie.
- On wcale nie jest jak jakaś typowa gwiazdeczka widząca tylko czubek własnego nosa - powiedziałam, włożyłam słuchawki do uszów i ruszyliśmy do domu. Pusto patrzyłam w migające za szybą budynki, ogrody itp. Wsłuchiwałam się w słowa lecących piosenek. Wiedziałam, że pozostali o czymś intensywnie dyskutują ale nie miałam ochoty się przyłączać. Dojechaliśmy. Pośpiesznie wyszłam z auta i udałam się prosto do domu. W Kuchni mama z ciocią przygotowywały już spóźniony obiad. Kurde, zauważyły mnie.
- Hej i jak było ? Mm... - jeszcze nie dokończyły a ja już odpowiedziałam:
- Fajnie, tak dziewczyny mają autografy i zdjęcia pewnie też. Chociaż powiem wam że ja też pewnie mam zdjęcia. Dziewczyna idąca w uścisku Harrego Stylesa do budynku podczas ich przerwy jest na pewno ciekawym obiektem paparazzich. Także nom. - uśmiechnęłam się sztucznie i pochwyciłam kawałek ogórka. Nie wiem czemu ale jakoś nie miałam ochoty na rozmowę z kimkolwiek o tym. Po prostu drażniło mnie też to że niektórzy ludzie robią zdjęcia. Po co ? Żeby komuś zaszkodzić. Nie dają innym żyć, ale taki już los 'gwiazdy'.
- Co ? Naprawdę ? znowu cię wyróżnili ? Popatrz, nie przypuszczałam, że będziesz miała z nimi taki kontakt. Jak ty się z nim w ogóle dogadujesz, musisz dobrze umieć angielski - dopytywała ciocia.
- Też się tego nie spodziewałam, ale cieszę się, że tak wyszło. Są takie słuchawki co tłumaczą mi z angielskiego na polski, a jemu z mojego na angielski - wytłumaczyłam.
- To super. Ile jeszcze tu będą ? Może będziesz miała okazję się z nim jeszcze spotkać. - odezwała się mama. O nie, przecież oni za dwa dni wyjeżdżają. Nie ! Dziwnie mi się zrobiło i uśmiech zszedł mi z ust.
- Za dwa dni wyjeżdżają z Niemiec. Nie, wątpię żebym się z nim jeszcze widziała. Jutro przenoszą się do innej części tego kraju, także to już jest tak jakby wyjechali - odparłam ze smutkiem, ale zaraz się opamiętałam i sztucznie uśmiechnęłam. Trach, wyłączył mi się słuch. Pogrążyłam się w myślach. Nawet nie zauważyłam kiedy wszyscy siedzieli już przy stole. Ja stałam i jak zahipnotyzowana patrzyłam się w wazę z owocami.
- Koreek, idziesz jeść ? - zawołał Kamil.
- A no tak, już idę - wybudziłam się z transu. Nie miałam ochoty jeść, ale jakoś wcisnęłam te pyszności.
- Idź się przespać. Wyglądasz jakbyś maraton przebiegła - trafnie stwierdził tata.
- Dobry pomysł - odłożyłam talerz na tackę z resztą brudnych naczyń, wstałam od stołu zasuwając za sobą krzesło i poszłam na górę. Położyłam się na wygodnym łóżku i zamknęłam oczy. Co ja tu robię ? Czy to się na prawdę dzieje ? A co będzie jak zaraz się obudzę w moim małym pokoiku w Warszawie i to wszystko okaże się snem ? Nie raczej nie. Niesamowite. Leżałam i wpatrywałam się w sufit. Nie upłynęło może więcej niż 20 minut. Zadzwonił mi telefon. Justyna. Zdziwiłam się. Mówiły że nie będą dzwonić bo za drogo. Odebrałam z ucieszonym głosem:
- Hej ! - podekscytowana dosłownie wykrzyknęła
- No siema. Ty ! My tutaj harujemy w szkole a ty się z chłopakami z One Direction zabawiasz ?? Ładnie to tak ? - Justyna. O rany. Już dotarło to do Polski.
- Hahaha skąd wiesz ? - ja.
- Po necie pełno waszych zdjęć jest. Plotki nie lepsze z resztą. Banda Pati taka wkurzona z zazdrości łazi, że o mało ścian nie rozwalają. A właśnie jak tam z nimi ? - Justyna.
- Hahaha, już wyobrażam sobie ich miny. - aż się zaśmiałam.
- A całkiem w porządku. Patrycja miewa humorki ale da się wytrzymać, a Kaja jest spoko. Jeszcze się nie pogryzłyśmy i raczej nie pogryziemy. Już dzisiaj wracają do Polski - ja. Zdałam jej relacje z koncertu i ze spotkania z chłopakami dzisiaj. Co prawda pominęłam kilka wielkich szczegółów. Nie dowierzała. Była bardzo zaskoczona tym wszystkim. Opowiedziała mi jeszcze co się u nich działo i tak po godzinie skończyłyśmy naszą konwersację. Fajnie było z nią pogadać. Miło, że jednak zadzwoniła. Leżałam jeszcze chwile na łóżku. Czekałam aż ktoś przypomni sobie o moim istnieniu. Nie musiałam długo czekać, z dołu woła mnie Kaja:
- Jedzieemy, nie zejdziesz się pożegnać ?? - Zerwałam się z łóżka i pobiegłam na dół. Stały już w drzwiach z walizkami. Uściskałam je i pożyczyłam bezpiecznego powrotu.
- Pozdrów chłopaków jak się z nimi jutro zobaczysz - rzuciła dziwnie Patrycja. Zdziwiłam się. Co ? Przecież się już z nimi jutro nie zobaczę. Bo jak niby ? No nic. Pomachałam im i poszłam się umyć. Po drodze do łazienki zamieniłam kilka zdań z resztą mieszkańców siedzących w salonie. Przeszło mi. Mogłam normalnie rozmawiać o tym co wydarzyło się od przyjazdu tutaj. Dotarłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Wskoczyłam w piżamę i wróciłam do pokoju. Pusto się zrobiło. Chociaż plusem było to że mogłam w końcu spokojnie pomyśleć. A na prawdę jest o czym. Teraz moje życie, o ile Harry tak po prostu o mnie nie zapomni, odwróci się o 180 stopni. Mam nadzieję, że dotrwamy do tego momentu kiedy bez żadnego zawahania powiem mu 'tak'. Chce zobaczyć czy tak na prawdę mu zależy. Myślałam że szybciej usnę, ale nie jednak nie. W krainę snów odpłynęłam dopiero o 23:00.
Godzina 6:00. Obudził mnie...

Rozdział 8 ''Ale powiesz kiedyś tak ?''

Kolejny raz zapomniałam że tą fanką wciąganą do auta byłam ja ! ''haha Eva, a tak na prawdę to Harry, myślałem że już się nie odezwiesz. Widzimy się za godzinę pod WB, prawda ? xx ''. Tak brzmiała odpowiedź. Serce waliło mi jak oszalałe. Myślałam że się zaraz popłaczę. Po opamiętaniu się i przeczytaniu kilkukrotnie tej wiadomości odpisałam '' a ja nie myślałam, że ty dalej o mnie pamiętasz. No cóż skoro dalej się ciebie nie pozbyłam to wychodzi na to że się widzimy. x ''. Wymieniliśmy jeszcze kilka sms-ów, po czym oznajmił że musi kończy bo jadą już pod WB (World Berlin). Pośpieszyłam, już chyba nie złoszczące ale nie odzywające się wciąż dziewczyny i zeszłyśmy na dół. Tata z wujkiem byli już gotowi więc zapakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy. Nie wiem jakie miałam ciśnienie ale chyba nie niskie. Denerwowałam się i to nawet bardzo. Nie myślałam w sumie o niczym. Patrzyłam po prostu w szybę i czekałam tylko na chwilę kiedy zobaczę się z lokatym. Ani się obejrzałam a już byliśmy na miejscu. Wyszłyśmy z BMki taty i chwile stałyśmy żeby zobaczyć gdzie zaparkowali. Tłum ludzi. Z trudnością przepychałyśmy się ku stolikowi przy którym już siedział zespół. Uśmiechali się, podpisywali kartki, plakaty, robili sobie zdjęcia z fanami i przy najmniej starali się z kimś normalnie porozmawiać. Dopchałyśmy się jakoś do środka kolejki. Dziewczyny nie zwracały na mnie uwagi i coś między sobą plotkowały, podśmiewując się cały czas. Chociaż w sumie i tak nie miałam ochoty na gadanie z nimi. Bacznie przyglądałam się jak inne dziewczyny próbują dobrać się do Harrego. Z resztą nie tylko do niego, ale mój wzrok opierał się cały czas na nim. Zamyślona co jakiś czas robiłam krok do przodu. Byłyśmy, byłam coraz bliżej swojego dzisiejszego celu. Serce z każdym metrem biło coraz szybciej. Po ok 35 minutach ochroniarze zarządzili przerwę chłopakom. Wszystkim oczekującym zrzedły miny. Wbiłam wzrok w puste miejsce na ziemi gdy nagle usłyszałam:
- Oo Korny (Korni). Hay, come here. - Harry mnie zauważył i z wielkim bananem na twarzy kazał ochroniarzowi mnie przyprowadzić. No nie wieże. Ale się ucieszyłam. Patrycja i Kaja miały miny jakby mnie zaraz miały zabić. Wielki koleś przepychając się za mną u boku nagle się zatrzymał i skinął głową bym zawołała koleżanki. Tak też zrobiła. Z zaskoczonymi minami podbiegły ku nam i we czwórkę pchaliśmy się do budynku w którym odpoczywały nasze sławy. Inne dziewczyny piszczały i aż były czerwone z zazdrości. Po chwili mordęgi nastąpiła wielka ulga. Uff, luźno się zrobiło. Odetchnęłam z ulgą ale nie na długo. Zaraz po wydostaniu się z tego tłumu zostałam złapana w silny uścisk Hazzy. Jego zapach po prostu sprawił że się rozpłynęłam. Niewyraźnie dostrzegłam jak reszta chłopaków macha do mnie na przywitanie i zagaduje dziewczyny, które były chyba w siódmym niebie, w sumie to tak jak ja. Gdy w końcu mnie wypuścił powiedziałam tylko krótkie 'hej'. Chwycił mnie za ramiona i prowadził z wielkim uśmiechem do budynku. Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia gdzie czekał już stolik pełen różnych łakoci. Goryle, bo tak nazywali ochroniarzy, zamknęli za nami drzwi. Miałam mieszane uczucia. Szczerze powiedziawszy trochę się uspokoiłam. Przestałam patrzeć na Stylesa jak na gwiazdora tylko po prostu jak na zwykłego chłopaka, który nie ma do czynienia ze światem sceny, fleszy i nie wiadomo jeszcze czego. Usadowiliśmy się na miękkiej kanapie. Chłopak podał mi słuchawki, domyśliłam się że to te które służą za tłumacza, po czym sam je założył.
- No to teraz już możemy porozmawiać - odparł. Jego uśmiech i szklące, zielone oczy sprawiały że zapominałam o wszystkim i skupiłam się tylko na tej trwającej chwili.
- Trafne spostrzeżenie - prychnęłam, ale utrzymanie poważnej miny nie powiodło się gdy zobaczyłam jak uśmiech schodzi z twarzy mojego towarzysza. Roześmiałam się po czym trąciłam Herrego w ramie. Jego rząd białych zębów znów się ukazał.
- Chciałam udawać niedostępną ale mi nie wyszło - zaśmialiśmy się. Loczek po chwili zadumania skręcił się tak że siedzieliśmy na wprost siebie. Oparł się o moje kolana i powiedział:
- Ale powiesz w kiedyś tak ? - Wzdrygnęłam ramionami.
- Jeszcze w życiu żadna dziewczyna mi się nie oparła. - Jego mina była nagle bardzo poważna.
- To masz nowość. - też spoważniałam.
- Doprowadzasz mnie do szału. Pokazujesz mi że jednak nie mogę mieć wszystkiego. Z taką łatwością mówisz mi nie. Traktujesz jak zwykłego chłopaka. Sprawiasz że tracę pewność siebie. To mnie tak cholernie w tobie pociąga. - Nic się nie odzywałam. Po prostu słuchałam i analizowałam to co do mnie mówi.
- Czasami żałuję że nie mogę być normalnie traktowany. Każda dziewczyna oddałaby wiele, jak nie wszystko, by ze mną być, albo chociaż się przespać. To wszystko tylko dla tego że jestem sławny, że umiem śpiewać. Zastanawiam się ile z nich zostałoby przy mnie gdybym przestał śpiewać. Gdybym skończył z tym wszystkim, wrócił do Holmes Chapel i żył jak dawniej, przed pójściem do X-factora i powstaniem One Direction. Dla czego tacy ludzie jak my (1D) nie możemy być traktowani jak każdy przeciętny człowiek ? - widziałam w jego oczach iskierki. Sprawiał wrażenie jakby miał się zaraz rozpłakać. Coś we mnie pękło. On jest taki wrażliwy. Chwyciłam go za ręce, wyprostowałam nogi. Patrzył na mnie zdezorientowany. Tak po prostu przytuliłam się do niego, a on odwdzięczył się tym samym silnym uściskiem. Siedzieliśmy tak w ciszy przez około 10 minut, aż nagle nie wpadł jak torpeda Louis:
- Harry bo musimy iść, fanki czekaa...ją. Oł, przepraszam nie wiedziałem że jeszcze jesteś. Twoje koleżanki poszły i pomyślałem że ty też. Ale nie, nie poszłaś. - Chwycił się za kark i wyraźnie było widać że jest mu głupio. Być może dla tego, że gdy wpadł do pomieszczenia oderwaliśmy się od siebie jakby między nami zaszło coś więcej. Machnęliśmy do niego jednocześnie rękami, dając mu do zrozumienia że nic się nie stało. On automatycznie się roześmiał i wskoczył między nas obejmując mnie jedną ręką, a Hazzę drugą.
- Nom to co gołąbeczki. Udało się ? - skierował to do lokatego.
- What ? - zdziwiłam się i zaszpanowałam trochę angielskim bo Loui po Polsku by nie zrozumiał.
- No to żee... jesteście razem ? - szczerzył kły do mnie. Cisza, nikt nie odpowiada. Nie chowając zębów przestał się uśmiechać, popatrzył w ścianę przed nami i wypuścił nas z objęcia mówiąc:
- No ale wy przecież... no wiecie co !
- Trzeba czasu. - rzekł w końcu uśmiechnięty Harry. Poklepał przyjaciela po plecach i wstał.
- Idziemy, dziewczyny które na pewno mi się nie oprą czekają - rzucił w moją stronę z wystawionym językiem. Rzuciłam w niego poduszkę. Trochę zmieszany Loui wzdrygnął ramionami po czym wstając pociągnął mnie za sobą i wziął na barana. Mijając loczka wystawiłam mu język mocno obejmując pasiastego. Wyszliśmy na korytarz, gdzie czekali pozostali członkowie 1D. Tomo puścił mnie na ziemie. Zaraz wszyscy do mnie podeszli z wielkimi zacieszami. Jeden z goryli zadeklarował że odprowadzi mnie do moich towarzyszek. Każdy przytulił mnie po kolei na pożegnanie. Jejku, jacy oni są mili i w ogóle. Przy Harrym przystanęłam dłużej.
- Zobaczymy się jeszcze prawda ? - zapytał.
- Myślę że tak. Jestem tu jeszcze tydzień a wy ? - szczerzę się uśmiechnęłam.
- Jeszcze dwa dni - odpowiedział ze smutkiem. Coś mnie zakłuło w sercu. Dopiero się poznaliśmy a już musimy się żegnać. Co gorsza nie wiem czy się jeszcze kiedyś zobaczymy. Czy po prostu o mnie zapomni i znajdzie inną, bo przecież on może mieć każdą.
- Hej, za niedługo wakacje. Damy radę. - chwycił mnie za podbródek i skierował moją głowę tak że patrzyłam mu prosto w oczy. Uśmiechał się ale w jego oczach widziałam smutek i ... strach.
- Byłoby fajnie. Bo być może miałabym ci coś w tedy bardzo ważnego do powiedzenia - on na to pokazał tylko rząd zębów.
- Panie Styles, fani zaczynają się niecierpliwić - burknął ochroniarz.
- Zadzwonię - i pobiegł za wychodzącymi już na pole chłopakami. Ten wielkolud który wcześniej bezpiecznie doprowadził mnie do loczka teraz odprowadził mnie ku Patrycji i Kai. Zapomniałam oddać słuchawki. Zwinęłam je delikatnie i włożyłam do kieszeni bluzy.
- No hej jak tam po spotkaniu z chłopakami ? - podeszłam już bez goryla ku nim. Ich reakcja mnie zaskoczyła. Natomiast...