niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 22 ''Oczy momentalnie się ożywiły''

...mamę. Oczy momentalnie się ożywiły. Co ona tu robi ? Czyżby ciocia do niej zadzwoniła ? Prosiłam przecież żeby nikomu nie mówiła. Nie chcę o tym mówić, a tym bardziej z nią.
- Mama, cześć. Co ty tu robisz ? Podobno na rok wyjechaliście. Gdzie tata ? - wstałam z łóżka i stanęłam na przeciwko niej. Miała dziwną minę. Jakby czekała tylko na opieprz, tak jak dziecko stoi przed rodzicami z niewinną miną. W końcu się odezwała:
- Przyleciałam sama po kilka rzeczy - przygryzła wargę i chyba miała jeszcze coś innego do powiedzenia. Minęła dość spora chwila w końcu postanowiłam ją zakończyć.
- Chodzi o coś jeszcze, tak ? Dowiem się w końcu ? - Zmieszała się. Co jest grane ?
- Prędzej czy później musisz się dowiedzieć. Podjęliśmy taką pochopną decyzję, ponieważ, jakby ci to powiedzieć... Przerosło nas wszystko. Wydatki zaczęły być coraz większe. Komornik zajął dom. Żeby go spłacić potrzebowaliśmy ogromnej kwoty. Jakoś musieliśmy ją zdobyć abyś nie musiał plątać się po małych mieszkankach. - Podeszła bliżej mnie i chwyciła za ręce.
- Dla czego nic nie powiedzieliście ? Dla czego nie dzwoniliście. Tak trudno jest zadzwonić ? - oburzyła się trochę. Nigdy nic nie wspominali że brakuje nam pieniędzy. W dodatku wyjechali, od tak po prostu. Nie odezwali się słowem. Wyglądała, jakby coś jeszcze chciała powiedzieć.
- I coś jeszcze ? - zapytałam z pytajnikiem na twarzy.
- Mamy dwa tygodnie na opuszczenie domu... Ciocia zaoferowała, że weźmie cię do siebie i... - Wyrwałam się z jej uścisku. Co to ma znaczyć ? Mam się wynieść ? Do cioci na drugi koniec kraju ? Usiadłam na łóżku. Najpierw Harry teraz zostałam wyrzucona z własnego domu. Jakieś fatum ?!
- Nie przejmuj się wszystko będzie dobrze. Spłacimy długi. Znowu będziemy tu mieszkać, obiecuję. Potrzeba tylko czasu. Przepraszam, nie powiedzieliśmy ci dla twojego dobra. Nie chcieliśmy cię tym obarczać. - Usiadła obok mnie i próbowała przytulić. Odskoczyłam. Patrzyłam pusto w ziemię z założonymi rękami. Ciocia stała przy drzwiach i przyglądała się temu całemu przedstawieniu. Nie wiedziałam co robić, co mówić. Totalnie mnie zatkało. W pokoju panowała totalna cisza, którą po dość długiej chwili przerwał mój telefon. Nie miałam najmniejszej ochoty go odbierać. Popatrzyłam się tylko w jego kierunku, nie dostrzegłam kto się dobijał. Ciocia podeszła i wzięła go do ręki.
- Kornelia Harry dzwoni, jesteś pewna że nie chcesz odebrać ? - wyciągnęła przed siebie rękę z telefonem. Na reszcie ! Porwałam szybko telefon i wybiegłam z pokoju.
- Harry, przepraszam. Przepraszam, że cię posądziłam o takie coś. strasznie mi głupio. ! - zaczęłam.
- Sądzisz, że mógłbym być taką świnią ?! Dziękuję ci. Myślałem, że jesteś inna. Że choć trochę wyobrażasz sobie być kolesiem, który nie może ufać nikomu. Tyle fałszywych przyjaciół, którzy są z tobą tylko dla tego że jesteś sławny. Powiedziałem ci to czego nikomu innemu bym nie powiedział. Mimo wszystko zaufałem, a ty tak przy pierwszej lepszej okazji zrobiłaś ze mnie dupka bez uczuć. I jeszcze jedno, zanim kogoś o coś posądzisz dokładnie dowiedz się faktów z jak najprawdziwszych źródeł. W tym wywiadzie zostało wszystko wytłumaczone. Plotki, zdjęcie, wszystko. Mogłaś chociaż oglądnąć do końca. A teraz wybacz, ale muszę kończyć idziemy z chłopakami do klubu. Być może teraz się na serio pobawię. Cześć - był wściekły. Pod koniec jego ton był zupełnie obojętny. Kręciło mi się w głowie. Serce biło jak szalone. Do oczów napłynęły łzy. Co się dzieje ? Zsunęłam się po ścianie na podłogę.
- Harry ! nie ! czekaj. Przepraszam. Nie chciałam żeby tak wyszło. Harry... - nie zdążyłam. Rozłączył się. Co ja narobiłam ? Nie miałam siły już płakać. Skuliłam się w koncie na korytarzu i zakryłam twarz dłoniami.
- Córciu co się stało ? - usłyszałam głos mamy nad sobą. Co ją to tak teraz obchodzi ?
- Właśnie wyszłam na totalną idiotkę - gwałtownie wstałam i pobiegłam do łazienki zamykając za sobą drzwi. Wskoczyłam do pustej wanny i kolejny raz przybrałam pozycję kulki. Starałam się wyłączyć wszystkie emocje. Nie myśleć uspokoić się i w tedy wymyśleć jak wszystko wyprostować. Słabo mi szło. Miałam ochotę krzyczeć, rzucać wszystkim co będę miała pod rękę. Ciocia z mamą jakiś czas dobijały się do środka, ale nie miałam najmniejszego zamiaru im otwierać.
- Jest okej, po prostu chce pobyć sama - powiedziałam spokojnie.
- Otwórz te drzwi, co się stało ? Kornelia, natychmiast otwieraj te drzwi - krzyczała mama.
- Możesz sobie siedzieć, ale otwórz drzwi proszę - przerwała jej ciocia prośbą i odeszły. Zmusiłam się do wstanie i otworzenia ich. Potem wróciłam do wcześniejszej pozycji. Cały czas myślałam co zrobić żeby przeprosić Harrego. Tysiąc myśli na minutę, żadna konkretna. Moje oczy i umysł nie wytrzymywały. Wszystko się wyciszyło, uspokoiło jak usnęłam.
- Kornelia, obudź się, co się stało ? - mówiła do mnie kilka razy ciocia. Otworzyłam oczy. Gdzie ja jestem ? W wannie ? Ah, tak zapomniałam, jeżeli mam doła zawsze tu siedzę, a wczoraj właśnie posypało mi się życie.
- Nic się nie stało, znaczy stało się. Pokomplikowałam sobie życie, ot co. Ale dam rade. Która jest godzina ? - zapytałam cokolwiek, byle by nie ciągnąć tematu. Wygramoliłam się z wanny. Wyprostowałam się i przeciągnęłam. Jak mnie wszystko bolało. Nie jest to dobre miejsce na sen.
- Koło 10:00. Jeżeli nie chcesz nie musimy o tym rozmawiać. Na pewno dasz sobie radę ? - troskliwie wypytywała ciocia.
- Tak, na pewno. Gdzie mama ? - przypomniałam sobie, że oprócz wczorajszej kłótni z Hazzą, nawiedziła mnie też mama.
- Wyjechała. Zabrała to co miała i ... - mówiła z zakłopotaniem.
- Nie, nic już nie chce wiedzieć. Zaraz przyjadą niemcy, trzeba im pokój przyszykować. Aaa, zapomniałam, mogę ich tu przyjąć czy już muszę się pakować i wynosić ? - rzuciłam z lekkim poirytowaniem w głosie. Znowu wyjechała bez słowa, tak bardzo smutne.
- Ej, rozwiąże się ten problem. Nie miała wyjścia. Rodzice chcą dla ciebie jak najlepiej. Pokoje już przyszykowane, ale choć pomożesz mi przy objedzie i zjeść coś musisz, wczoraj kolacji nie jadłaś, a jeść musisz i śniadania już ci nie popuszczę. Próbowałam udawać że mi wszystko jedno. Dusza non stop płakała, ciało jednak zachowywało się normalnie. Sztuczny uśmiech i udawanie że nic się nie stało. Tak aż do wieczora. Wujek z Sebkiem przyjechali jakoś o 13:00. Siedzieliśmy w domu. Byli zmęczeni podróżą. Sebek wypytywał o Harrego, ale unikałam tego tematu krótkimi odpowiedziami. Kuzyn dobrze odbierał te bodźce i nie naciskał. Wieczorem gdy wszyscy poszli już spać w ciszy siedziałam w oknie i piłam gorącą czekoladę. Znowu próbowałam wymyślić coś sensownego. Kiedy zobaczyłam dwójkę przyjaciół idących ulicą wpadłam na pomysł żeby...

2 komentarze:

  1. Kc <3

    http://just-friends-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/ ZAPRASZAM NA BLOG O HARRYM STYLESIE!
    - Wiesz co jest smutne w tej historii ?
    - Iż dwoje ludzi objęci w ciasnym uścisku. Dzielący się najintymniejszymi sekretami. Uprawiający miłość, nie mogą się pokochać. Jest to niedozwolone w dzisiejszym świecie, który jest przepełniony pieniędzmi i władzą Modestu. Kontrakty, które podpisują wielu pełni nadziei młodych artystów. Jest jak pakt z samym szatanem. Sprzedajesz swoje życie prywatne jak i siebie.

    OdpowiedzUsuń