piątek, 16 maja 2014

Rozdział 31 ''Chyba czas pogadać...''

- Hej, wejdź. Nie trzeba było, chcesz żebym zgrubła ?! - zapraszam go do domu i drocząc się biorę od niego pomadki.
- Czekolada w połączeniu z karmelem działa kojąco, a teraz może prawdziwe przywitanie ? - na miejscu wymyśla jakąś teorię i szeroko rozchyla ręce. Uśmiech nieschodzący z tej jego idealnej buźki powoduje, że moje kąciku ust też unoszą się do góry. Jakiej buźki ? Kornelia STOP ! Zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować tkwiłam już mocno w jego objęciach. Odwzajemniłam uścisk bez zastanowienia. Do moich nozdrzy dostał się piękny zapach. Jest to kolejny raz kiedy podobają mi się męskie perfumy. Pierwszym razem były to perfumy Harrego. Harry, jak ja bym chciała wiedzieć się z nim teraz. Staliśmy tak dość długą chwilę, za długą.
- Heeej, nie myślałem, że tak się za mną stęsknisz ! - zaśmiał się, lekko odrywając ode mnie. Zorientowałam się, że moje ręce delikatnie jeżdżą po jego plecach. Momentalnie oderwałam się od niego i cała czerwona niepewnie uśmiechając się wskazałam mu drogę do salonu. Co to właściwie było ? Czy ja wyobrażałam sobie, że ściskam Hazze ? No nie ważne. Spokój. Jak na dżentelmena przystało puścił mnie przodem i posłusznie podążał za mną w stronę tak jakby mojego pokoju. Otwieram drzwi i już mieliśmy wchodzić do środka kiedy ciocia zawołała wychodząc z kuchni:
- Kornelia ? Kto to byył... Jest ? - zatrzymała się momentalnie i dostrzec można było jak szczęka jej opada, a oczy o mało nie wypadają z orbit. Louis odwrócił się zdekoncentrowany, ponieważ nie rozumiał co mówi. Posłał jej mimo to szeroki uśmiech i szybkie dygnięcie (jakby ukłonienie się).
- Louis, ciociu. Ten o którym ci mówiłam - patrzyłam jak uginają się pod nią nogi, aż zachciało mi się śmiać. Zmieszana poprawiła rozczochrane włosy, kiedy Lou podszedł do niej i podając rękę przedstawił się. Śmieszna sytuacja moim zdaniem. Czyżby moją ciocie oczarował pan Pasiasty ?
- Anna - ledwo wydusiła z siebie. No po prostu nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Machnęłam ręką do gościa, aby podążył za mną. Przepraszam ciociu, ale on jest mój. Jeszcze raz posłał miły uśmiech w stronę ledwo oddychającej 'pani Anny' i udał się za mną do pokoju. Gdy zamknęłam drzwi za nami wybuchłam głośnym śmiechem.
- Widziałeś ? Hahahaha co to było ?! Chyba będziesz musiał uważać na nią. Co jak co ale nie chciałabym, żebyś był moim wujkiem. Wolę cię jako... - w tym momencie ugryzłam się w język. Co ja miałam zamiar powiedzieć ? Nie, wolę nie kończyć. Stał z dziwną miną, coś typu 'strzeliła gafę, zaraz z niej wyciągnę to co miała powiedzieć'. Poczułam jak na moje policzki wylewa się rumieniec. Spanikowałam, nie wiedziałam co mam zrobić, a ten stał i z zadziornym uśmieszkiem wpatrywał się we mnie.
- Wolisz mnie jakoo ? Kogo ? - zaczął dopytywać. Zaciągnęłam się powietrzem i rzuciłam coś spontanicznie:
- Przyjaciela. - Uf, chyba zadowoliła go ta odpowiedź, zmienił minę i z ciekawością zaczął rozglądać się po pokoju.
- Siadaj gdzie chcesz. Rozgość się, a ja idę po coś do przekąszenia - odwróciłam się i wyszłam z pokoju kierując się do kuchni. Na drodze stanęła mi pędząca ciocia z tacą na której były jakieś kanapeczki, miska z popcornem i winogronem.
- Co ty robisz ? - zapytałam, jednak bardzo dobrze znałam odpowiedź.
- Niosę wam coś do jedzenia ! - mówiła podekscytowana. Miałam wrażenie, że chciała mnie wyminąć i lecieć do Louisa. Pohamowała się  jednak i podała mi tackę. Chwyciła się za czoło i głęboko oddychała. Stałam przed nią z pytającą miną.
- Matko kochana. Dziecko gdzieś ty go znalazła i jak go tu ściągnęłaś ?! - zapytała z takim jakby udawanym przerażeniem w głosie. Nie odpowiadałam dalej. Nie wiedziałam co, ale czułam, że zaraz mogę zacząć się śmiać z jej aktualnego stanu zachwycenia.
- O matko, ciocia musi ochłonąć. Lepiej dla niego, żeby nie pokazywał mi się dziś już na oczy, chyba, że chce być od razu moim mężem - wydusiła z siebie dalej dysząc jak po maratonie.
- Oh niee ! Cioociu ! Proszę cię ! - zrobiłam kwaśną minę i kwiknęłam z dezaprobatą. Zaczęłyśmy się śmiać obydwie.
- Idź bo ci jeszcze ucieknie - klasnęła lekko w dłonie i wróciła się do kuchni, a ja z powrotem udałam się do pokoju, gdzie Lou leżał na moim łóżku.
- Nie za wygodnie ci ? - zapytałam kładąc jedzenie na stoliku i rozkładając szklanki przyniesione wcześniej. Rozłożył się tylko jeszcze bardziej i mruczał jak kot.
- Mmmm, byłoby wygodniej gdybyś... gdyby Elka była obok mnie - przejęzyczył się. Raczej nie miał na myśli faktycznie mnie. Jest strasznie zauroczony Eleanor. Kochają się, aż miło się robi na samą myśl o nich. Też chciałabym być z kimś szczęśliwa. Mimo że mam 17 lat ! Minęły mnie moje urodziny jak byłam w śpiączce ! Z resztą, żadna strata, nie przepadam i tak za tym świętem ? O ile w ogóle można to nazwać świętem.
- Będziesz tak stać ? - zapytał mnie podnosząc się do pozycji siedzącej i podpierając się na rękach, wyglądał tak... gorąco. Nie, Kornelia wyłącz się. Potrząsnęłam głową co na prawdę musiało wyglądać dziwnie.
- Nie po prostu myślałam czego się napijesz. Wolisz sok czy colę ? - zadałam zupełnie bezsensowne pytanie, ale co miałam mu powiedzieć ''nie nie, zaraz usiądę, po prostu myślałam nad tym jak bardzo idealnie wyglądasz siedząc tak na moim łóżku''.
- Sok, o ile nie jest to sok wieloowocowy - zaśmiał się. Zaczęły trząść mi się ręce. Czy ja się denerwuję ? O mój Boże zapomniałam lekarstw ! Zakryłam usta ręką i zapewne wyglądałam jakbym zobaczyła ducha.
- Korny co jest ? Wszystko w porządku ? - wstał i zatroskany ruszył w moją stronę.
- Tak tak, po prostu zapomniałam wziąć lekarstw. Nalej sobie, zaraz wracam - pokiwał głową, usiadł na kanapie odkręcając butelkę z sokiem pomarańczowym i nalał sobie do szklanki. Pobiegłam szybko do kuchni. Miałam nadzieję że nie będzie tam cioci i na szczęście nie było jej, nie chcę wykładu na temat mojej nieodpowiedzialności. Zażyłam szybko tabletki i z powrotem udałam się do pokoju. Zastałam tam Louisa oglądającego zdjęcia w moim aparacie.
- Heej, co ty robisz ? - rzuciłam się na niego. Nie wiem dla czego ale nie lubię jak ktoś ogląda moje zdjęcia. Nigdy do końca nie jestem pewna, czy nie ma tam jakichś żenujących.
- Robisz bardzo ładne zdjęcia. Na prawdę. Musisz to lubić - stwierdził nie oddając mi aparatu. Uśmiechnęłam się i przestałam walczyć, bo i tak nie udałoby mi się mu go odebrać. Usiadłam więc obok i oglądałam razem z nim opisując każde zdjęcie. Przez jakieś pół godziny zachwycaliśmy się zdjęciami które zrobiłam w samolocie i w drodze do nowego domu, czyli tutaj. Teoretycznie nie wiele miejsc widziałam, ale około 2 000 zdjęć się uzbierało. Gdy w końcu dobrnęliśmy do końca, moim zdaniem nudnych zdjęć świateł, ludzi itp. zaczęły się zdjęcia z Warszawy, a dokładniej z ostatniego spotkania z całą moją paczką jeszcze przed wyjazdem do Niemiec. Nie chciałam za bardzo, żeby oglądał te zdjęcia, ale nic nie mogłam poradzić, grzecznie siedziałam obok opisując mu każdą osobę i sytuację, od czasu do czasu czerwieniąc się przez zdjęcia na których miałam dziwaczne miny. Śmialiśmy się z nich jakoś kolejne pół godziny. Nalewałam sobie soku, kiedy zauważyłam, że mina Louisa nagle spoważniała. Usiadłam z powrotem obok niego i zauważyłam że wpatruje się w zdjęcie na którym siedzę Filipowi na kolanach i daję całusa w policzek. Nie pozowaliśmy w tedy, zdjęcie zrobione zupełnie z zaskoczenia. Po prostu, siedziałam mu na kolanach, byłam w siódmym niebie. Wygłupialiśmy się, ale potem powiedział mi, że pomyśli nad naszym wyjściem do kina jeśli dam mu buziaka, nie zgodziłam się na innego niż tylko w policzek. Byłam w tedy tak bardzo szczęśliwa. Tęsknię za nim, ale po ostatniej akcji jakoś nie wyobrażam sobie normalnej rozmowy z nim.
- To twój chłopak ? - zapytał zabójczo poważnym, ale lekko skruszonym tonem, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Nie, po prostu dobry przyjaciel. To znaczy już były przyjaciel - westchnęłam głęboko i sztucznie się zaśmiałam.
- Oh, przykro mi, a co się stało, że już nie jesteście przyjaciółmi ?- zapytał niepewnie. Widać było, że na prawdę jest mu przykro.
- Sama nie wiem. Ale to chyba Harry...- przerwałam, ale już nie zdążyłam dokończyć.
- Chyba czas pogadać co ? - zapytał. Nie chciałam jeszcze bardziej się przybijać, ale chcę w końcu wyjaśnić sprawę z Harrym.
- Tak, powiesz mi co się wydarzyło ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Usiadłam po turecku, a on zwracając się w moją stronę podkurczył nogę i usiadł na niej.
- Okey, ale najpierw ty opowiesz mi co ci się stało i jak się czujesz ? - wiedziałam, że prędzej czy później zada to pytanie. Opowiedziałam mu pokrótce to co wcześniej wymyśliłam. Nie chce mówić mu prawdy, jakoś tak, nie mogę. Słuchał z przerażeniem. Widziałam mały strach w jego oczach. Po kilku zapewnieniach, że czuję się dobrze wróciliśmy do tematu, który był w tym momencie najważniejszy.
- Dużo by tu opowiadać, chociaż niezupełnie. Hm, od czego by tu zacząć...
 
*Harry*
Siedzę sam w tym jebanym pokoju. Sam, a nie, nie sam, butelka Jack'a Daniels'a dotrzymuje mi towarzystwa. Wszyscy gdzieś wybyli jak zwykle. W sumie to dobrze. Kręci mi się w głowie, do tego jeszcze ten siniak pod okiem. Lód wcale nie pomaga. Liam kurwa odpłacę ci się kiedyś. Wyszedł bym gdzieś, ale nie mogę ! Jestem dosłownie uwięziony. Frajerzy zamknęli mnie tu. Louis miał ze mną siedzieć, ale oczywiście Eleanor jest ważniejsza. Dzięki stary. Ile bym dał, żeby mieć kogoś takiego jak ona. Też bym tak za nią latał. Koleś ma szczęście. Elka, mógłbym ją mieć, mogłem jej nie podsuwać Louisowi. Co ja pierdolę ? Oni są stworzeni dla siebie, a gdyby mi miało z nią wyjść jeszcze przed X-Factorem bylibyśmy razem. Z nudów sięgnąłem po telefon. Wszystko było zamazane, przez alkohol który krążył po moim ciele. Włączyłem go i ledwo dostrzegłem małą istotę zwiniętą w kłębek. Nie zmieniłem jeszcze tapety. To była Kornelia. Zrobiłem jej to zdjęcie zanim jeszcze zabrałem się do udzielenia jakiejkolwiek pomocy. Tak wiem głupie uwieczniać swoją ofiarę, ale wyglądała tak niewinnie, musiałem. Uśmiech pojawił mi się na twarzy, ale szybko z niej zszedł, rzuciłem telefonem o ścianę. Co tak właściwie się z nią teraz dzieje ? Nie mam pojęcia. Jestem takim debilem, że nawet nie potrafię do niej zadzwonić. Żałuję słów które powiedziałem gdy rozmawiała z Louisem. Z tego co wiem słyszała je. Jak ona musiała się w tedy poczuć ?! Zacząłem się szarpać ze złością za włosy. Co ja narobiłem ! Tak właściwie to czemu to wszystko się tak potoczyło ? A tak, zaczęło się od tego jebanego zdjęcia z Kendall. Potem pomyślała, że jestem debilem, którym w sumie się stałem. Wyjechałem na nią o to i ? I co było dalej ? Odjebało mi. Wstałem z miejsca i rzuciłem butelką whisky o ścianę. Resztki cieczy rozlały się po kremowym dywanie i zostawiły po sobie plamy na białej ścianie. Klęknąłem trzymając się za głowę. Co ja ze sobą zrobiłem ? Czułem odrazę do ludzi ślepo wpatrzonych w siebie i wykorzystujących wszystkich na około, a tym czasem sam myślałem tylko o sobie, nie było dnia żebym nie pił, przespałem się kilka razy z dziewczyną, której imienia nawet nie znam, w telefonie mam ją zapisaną po prostu 'dziwka'. W pewnym stopniu odbiła mi też sława. Znanym ludziom jest dużo łatwiej stać się śmieciem trującym świat. Gdyby nie chłopaki skończył bym pewnie dużo gorzej, a może po prostu siedziałbym spokojnie w swoim pokoju w Holmes Chapel i już nigdy nie stanął w świetle reflektorów ? Nie wiem jak długo siedziałem skulony w kącie. Gdy ktoś wszedł do pomieszczenia nie miałem nawet siły się ruszyć. Byłem pewny, że to Louis albo któryś z chłopaków, ale gdy usłyszałem kobiecy głos zerwałem się na równe nogi.
- Cześć Harry - odezwała się...
 
 
_____________________________________________________
Czytasz ~ komentujesz :)  

4 komentarze:

  1. Boże... dziewczyno, masz talent <3 Cudny rozdział :* Dlaczego przerwałaś w takim momencie? :(. Niech ona się nie zakochuje z Lou, ona musi być z Harrym :). Czekam z niecierpliwością na następny rozdział, pisz szybko :*. Pozdrawiam i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy kolejny? ;*
    Zapraszam do mnie na nowy rozdział: http://lovehateonedirection.blogspot.com/
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. prawdopodobnie jutro :d
      okej już wbijam :D prawie będę miała co przeczytać na dobranoc :3

      Usuń